
Boris Sorokovsky
Przede wszystkim chciałbym powitać was wszystkich słowami mojego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa: „Pokój wam wszystkim.” Jest dla mnie rzeczą wielce nieoczekiwaną być tutaj dziś wieczór. Lecz czuję się zaszczycony, że jako niewolnik Pana mogę mówić o Jego łasce i miłosierdziu wobec nas, gdy prowadził nasz lud z Rosji do Chin, z Chin do Australii i z Australii do Kanady. A tytułem wstępu chciałbym bardzo szybko podzielić się tym, skąd jesteśmy. Gdy jeździmy po kontynencie północnoamerykańskim i po całym świecie, głosząc poselstwo na ostatnie dni, ludzie często mnie pytają: „Jakiej jesteś narodowości?” A ja mówię: „Teraz już nie jestem pewien.” Ponieważ urodziłem się w Chinach z ukraińskich rodziców. W domu mówiliśmy po ukraińsku, na ulicach po turecku, bawiąc się z tureckimi dziećmi jako mali chłopcy. Potem mówiliśmy po rosyjsku, ukraińsku i chińsku w szkole, ponieważ taką mieliśmy szkołę, a teraz przez dwadzieścia czy trzydzieści lat zmagam się z angielskim. Tak więc już nie jestem pewien, jakiej jestem narodowości. Ale jeśli chcecie, żebym był szczery, to jestem Żydem. Powiecie: „Jak to?” Ponieważ jestem synem Abrahama przez wiarę, a moim krajem jest niebo. Tak więc nie walczę o jakiekolwiek obywatelstwo. Nie jestem rasistą, broniącym tego czy tamtego. Nie. W Chrystusie nie ma rasy, lecz nowonarodzeni mężczyźni i kobiety Boże w Chrystusie Jezusie, zbawieni i obmyci Jego krwią. I czasami staje się to również bardzo trudne, gdy jeździmy w różne miejsca i głosimy, bo wszyscy chcą wiedzieć: „Jakie jest twoje wyznanie, jaka jest twoja przynależność, do jakiego kościoła należysz?” Pan nauczył mnie mówić jedynie z Biblii, a ja kocham Słowo i chcę dzielić się z wami ze Słowa Bożego i niczego innego, więc odpowiem na to pytanie tylko z Biblii. Tak więc odpowiadam, że należę do tego wyznania, które było w dniach apostołów, należę do zboru w Antiochii, ponieważ byli oni poganami i to tam po raz pierwszy w historii nazwano ich chrześcijanami. Tak więc moje wyznanie to chrześcijanin. A ludzie mówią: „No cóż, każdy jest chrześcijaninem.” Przepraszam. Bardzo was przepraszam. Sprawdźmy z Biblią, zobaczmy czy każdy jest chrześcijaninem, czy nie. Czytam, że jedynym wyznaniem, jedyną prawdziwą wiarą była jedna wiara, a była to wiara apostolska, ustanowiona przez samego Chrystusa w dniach apostołów, z idącymi za nią znakami i cudami.
Prawdziwy kościół to była jedna wiara i wiem, że w niebie także będzie jedna wiara. A wszystko pomiędzy tą apostolską wiarą i wiarą w niebie to tylko grupa płotów, poprzecznych ogrodzeń i barykad oraz różnych podziałów. Są to wszystko ludzkie wytwory. Nie ma tego w Słowie Bożym, więc wybaczcie mi, że nie należę do żadnego z nich. Należę do pierwszego wyznania, które nazywa się „Chrześcijanie”. Tak więc jeśli wam to odpowiada, to na tym skończymy.
To tylko tytułem wstępu, lecz ludzie zazwyczaj zostawiają mnie po tym w spokoju, ponieważ oni naprawdę chcą wiedzieć jakiego jestem wyznania. Lecz to nie ma nic wspólnego z wyznaniami. Bóg nie zaplanował jakichkolwiek wyznań, jest to ludzki wytwór. Takie rozdzielanie się i rozdzielanie. Mnóstwo energii poświęca się na takie dzielenie się i bronienie wyznań zamiast Prawdy, która jest tutaj. Tak więc zwróćmy się teraz do Słowa Pana, a potem wejdziemy nieco w tło i będziemy dzielić się łaskami Pana w tym, jak postępował z nami w Rosji i Chinach.
Tak więc otwórzmy rozdział 2 Księgi Sędziów. Będę czytał słowo po słowie z mojej staroświeckiej rosyjskiej Biblii, a wy możecie sprawdzać czy tak jest w waszych angielskich Bibliach. Zaczniemy od wiersza 6: „A gdy Jozue rozpuścił lud i synowie izraelscy poszli każdy do swego dziedzictwa, aby objąć ziemię w posiadanie, lud służył Panu przez wszystkie dni życia Jozuego oraz przez wszystkie dni życia starszych, którzy Jozuego przeżyli, a którzy oglądali wszystkie wielkie dzieła, jakich Pan dokonał dla Izraela. Jozue, syn Nuna – „niewolnik Pana” mówi moja Biblia, wasza prawdopodobnie mówi „sługa Pana”, lecz moja Biblia mówi „niewolnik Pana” – „umarł, licząc sto dziesięć lat. Pogrzebano go w obrębie jego dziedzictwa w Timnat-Cheres, na pogórzu efraimskim, na północ od góry Gaasz. A gdy również całe to pokolenie wymarło i nastało po nich inne pokolenie, które nie znało Pana ani tego, co On uczynił dla Izraela, zaczęli synowie izraelscy czynić zło w oczach Pana, i służyli Baalom. Opuścili Pana, Boga ojców swoich, który ich wywiódł z ziemi egipskiej, i chodzili za innymi bogami spośród bogów ludów okolicznych, i oddawali im pokłon drażniąc Pana. Tak opuścili Pana, a służyli Baalowi i Asztartom.”
A po drugi fragment Pisma zwrócimy się do Nowego Testamentu, 18 rozdziału Łukasza, zaczynając od wiersza pierwszego. Jezus opowiedział przypowieść o modlitwie, że powinni zawsze się modlić i nie ustawać, mówiąc: „Był w jednym mieście pewien sędzia, który nie bał się Boga ani ludzi. Była też w owym mieście pewna wdowa, która go nachodziła i mówiła: Weź mię w obronę przed moim przeciwnikiem. I przez długi czas nie chciał. Potem zaś powiedział sobie: Chociaż i Boga się nie boję ani ludzi się nie wstydzę, jednak wezmę tę wdowę w obronę, ponieważ nie daje mi spokoju, aby nie przychodziła i nie zadręczała mnie więcej.”
„I rzekł Pan: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia powiada! A czyżby Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do niego we dnie i w nocy, chociaż zwleka w ich sprawie? Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę. Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Ten fragment mówi o modlitwie, o wytrwałości w modlitwie, o Jego wybranych i o ostatnich dniach oraz o przyjściu Pana. A na końcu tych słów znajduje się smutna uwaga: „Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Tak, On znajdzie wielu chrześcijan, gdy przyjdzie, lecz czy znajdzie żywą wiarę w Pana i w Jego Słowo oraz w Jego plan dla kościoła Bożego?
Tak więc w mojej słabości zamierzam podzielić się z wami tym, jak Pan okazał miłosierdzie Rosji. W 1917 r. w Rosji miała miejsce rewolucja. Rosja była po 70 latach ateizmu, ciemności i władz walczących przeciwko Bogu. A Pan w Swym miłosierdziu i w Swej opatrzności postanowił posłać do Rosji pomocnika po to, aby podnieść standard i przynieść do Rosji światło Ewangelii. Posłał On z Nowego Yorku pewnego człowieka pełnego Ducha Świętego. Posłał go do Rosji. Ten człowiek był Rosjaninem. Przybył do Rosji i zaczął głosić poselstwo apostolskie: poselstwo zbawienia, poselstwo uświęcenia, poselstwo świętości, poselstwo śmierci dla grzechu, poselstwo pokuty, a także poselstwo wejścia w błogosławieństwo Pana, w wylanie Ducha Świętego i mocy Bożych cudów, których dokonywanie jest możliwe, gdy lud Boży szuka Jego oblicza.
Ludzie mieszkający w tym czasie w Rosji byli ludźmi prostymi, przeważnie rolnikami, prawie w ogóle nie wykształconymi, tak więc uwierzono w to poselstwo i w Rosji wybuchło ożywienie. I rozchodziło się ono lotem błyskawicy do wielu wsi i wielu miast. W ciągu siedmiu czy ośmiu lat po tym, gdy Bóg posłał tego człowieka do Rosji, ożywienie objęło całą Ukrainę i całą Rosję i dotarło aż do gór Uralu, które biegną z północy na południe i oddzielają rosyjski kontynent od Syberii.
Tak więc Pan dokonywał potężnych rzeczy i ustanawiał tam kościół, żywy kościół, który był odmienny od kościoła Ortodoksyjnego, który, jak być może wiecie, stanowią czciciele obrazów i czciciele ikon, krzyży i tych wszystkich rzeczy. Wiele tysięcy ludzi przychodziło do Pana poprzez proste poselstwo w mocy Ducha Świętego, tak jak w dniach apostołów. Pan używał prostych chłopów, którzy jeździli na koniach i na wozach poprzez całą Rosję. A oczywiście Pan nie używał nowoczesnych metod odrzutowych i nowoczesnych środków transportu, ani też wielkich kampanii reklamowych na miesiąc wcześniej, jak się to dzieje w Ameryce. Ja nie osądzam Ameryki, po prostu porównuję jak Pan zrobił to w Rosji, ponieważ moja matka jest żywym świadkiem tego ożywienia, które miało miejsce i sama miała w nim udział. Ona nadal żyje i jest z nami w Kanadzie, i opowiadała wiele potężnych rzeczy, których Pan dokonał w Rosji dla Swej chwały, ratując setki, setki i tysiące ludzi w Rosji.
Tak więc to, co Pan czynił wyglądało następująco – przez Ducha Świętego wybierał ludzi i mówił im, aby pościli i modlili się, a potem wymieniał im nazwę wsi, nazwę ulicy i nazwisko osoby, do której powinni pójść. Bóg wiedział, kto w tej wsi był przygotowany. Tak więc ci bracia mieli pójść tam i znaleźć tego człowieka i ten dom. Był on gotowy i przygotowany przez Pana na przyjęcie poselstwa. Rozpoczynali głoszenie poselstwa i zanim się zorientowali cała wieś gromadziła się z powodu Ducha Świętego. Ponieważ nie byli oni ludźmi elokwentnymi z potężną wymową, czy czymś takim. To byli tylko prości rolnicy, lecz głosili w mocy Ducha Świętego, tak jak prości rybacy w dniach Chrystusa. Głosili Ewangelię nie w swej własnej mocy, lecz w mocy Ducha Świętego.
Tak więc gromadziła się cała wieś i zanim można by się zorientować większość mieszkańców przychodziła do Pana. Miała miejsce pokuta. Oni pili wódkę i czcili obrazy, a potem zostawali wzmocnieni mocą Ducha Świętego i wszędzie działy się cuda. Moja matka opowiadała mi, że w Rosji powtórzyły się wszystkie cuda, które opisane zostały w dniach apostołów i w Starym Testamencie. Ludzie mogli oglądać potężne dzieła Boże, włącznie z wskrzeszaniem umarłych.
Tak więc Pan okazywał się żywym Bogiem, Bogiem potężnym, nawet dzisiaj, w tym ostatnim pokoleniu, pokoleniu niewiary, pokoleniu ciemności. Było to bezpośrednie działanie Pana w Rosji. Moja matka dzieliła się ze mną tym, że ożywienie to rozprzestrzeniało się po kraju, a ludzie byli naprawdę błogosławieni, ponieważ nie mieli Biblii z uwagi na to, że nie było pras drukarskich, aby można było zająć się potrzebą Słowa Pana w Rosji. Nie było pras drukarskich. Było kilka Biblii przywiezionych z zachodu, z Francji i z Anglii, które zostały wydrukowane w XVIII wieku. Ale Biblie te były bardzo nieliczne i rozproszone.
Lecz Pan nauczał ich przez Ducha Świętego, przez bezpośrednie objawienia, przez wizje, przez aniołów i przez słowo proroctwa. Pan bez Biblii nauczał ich zasad świętego życia, oddzielenia od świata. Pan nauczył ich przykazania o umywaniu nóg świętych. Rosyjski kościół ożywienia praktykował umywanie nóg. Kobiety nakrywały swoje głowy. Pan nauczył ich, że jest to znak, widzialny znak zwierzchnictwa w domu, i że ten znak musi tam być z powodu aniołów. Również wielu innych rzeczy Pan nauczył specjalnie przez Ducha Świętego, ponieważ ludzie nie mieli Biblii.
A potem oczywiście, gdy bracia mieli możliwość sprawdzenia w Biblii, właśnie tak to było zapisane w Słowie. Tak więc dzieło Ducha jest jedno ze Słowem, ponieważ Słowo i Duch są jedno. Inaczej być nie może. Jeśli ktokolwiek twierdzi, że ma objawienia, lecz nie znajdują się one w Słowie Bożym, jeśli są przeciwne, to powinniśmy sprawdzać i uważać. A więc tak wyglądało potężne rosyjskie ożywienie, które miało miejsce w naszych dniach i pokoleniu. Było to błogosławieństwo od Pana, ponieważ Bóg przygotował Rosję na wielkie i ciemne godziny bezbożnego ateizmu i prześladowania.
W miarę upływu czasu, około roku 1928, Duch Święty zaczął przemawiać poprzez wszystkie grupy i zbory w Rosji. W Rosji nie budowano kościołów, ponieważ nie było na to czasu. A gdyby nawet mieli czas, to nie byliby w stanie nadążyć, ponieważ ludzie napływali w wielkiej liczbie. Tłumy przychodziły do Pana, ponieważ było to działanie Ducha Świętego. To nie było dzieło człowieka. To co nazwalibyście spotkaniami ewangelizacyjnymi nie było dziełem człowieka. Nie były to ludzkie plany. Oni byli prostym, niewykształconym ludem Bożym. To było dzieło Ducha Świętego.
Tak więc gromadzili się po prostu w domach. Zapytałem mojej matki, co było tajemnicą ciągłej obecności i potężnych cudów Pana w Rosji? A ona powiedziała, że to samo co w dniach apostołów: były to potężne modlitwy. Rosja doświadczyła potężnych modlitw, a oni codziennie trwali w modlitwie. We wszystkich wsiach, gdziekolwiek gromadziły się grupy, tam każdej nocy miały miejsce modlitwy. A modlenie się przez 2, 3 lub 4 godziny było niczym. To nie było nic niezwykłego. Był to potężne modlitwy, w czasie których Bóg przemawiał, Bóg napominał, Bóg objawiał ukryte grzechy serc. Właśnie w tych modlitwach. Ludzie drżeli, gdy szli na te domowe spotkania. Chodzili w bojaźni Pana. Wiedzieli, że Pan żyje i lepiej, żeby chodzili bardzo delikatnie i łagodnie, w świętości, bo w przeciwnym razie Pan objawiłby to na tym miejscu. Gdy wchodzili, Pan objawiał wszelkie niedociągnięcia i grzechy. To było bezpośrednie dzieło Ducha Świętego.
Około roku 1928 we wszystkich tych domowych grupach w Rosji, Pan zaczął przemawiać na temat przyszłych dni, które miały nadejść. Pan powiedział przez Ducha Świętego: „Moje dzieci, na ten kraj przyjdzie wielki głód, a potem wielki rozlew krwi i będzie wiele cierpienia w tym kraju. Moje dzieci, ktokolwiek uwierzy mojemu głosowi i będzie mi posłuszny, tego wyprowadzę z tego kraju. Chcę was oswobodzić i uratować przed wielkimi cierpieniami, które nadchodzą na ten kraj.”
To był głos Pana rozchodzący się niezależnie poprzez całą Rosję. Wielu ludzi słyszało to samo rozbrzmiewające poselstwo o nadchodzących dniach. W tym czasie ludzie żyli bardzo swobodnie, chociaż działo się to podczas rządów reżimu komunistycznego, ponieważ około szesnastu lat zajęło komunistom zdobycie mocy i uzyskanie siły. Tak więc od 1917 do 1933 roku panowała względna wolność, wolność poruszania się i wolność głoszenia Ewangelii. W tym czasie nie było zbyt wielu prześladowań. One faktycznie zaczęły się od roku 1933. Był to czas bezwzględnego prześladowania i ucisku dla Rosji. Lecz do tego czasu nadal panowała względna wolność głoszenia Ewangelii. Ludzie żyli bardzo swobodnie i mieli swoje własne domy, swoje własne bydło. Przeważnie byli to rolnicy, którzy mieli swoje własne gospodarstwa. Byli całkiem dobrze sytuowani. Istniały zatem pewne koszty. Pan mówił, że chce ich wyswobodzić od przyszłego cierpienia. Lecz przedstawił warunek. „Kto uwierzy Mojemu głosowi i będzie Mi posłuszny, tego wyprowadzę.”
Tak więc nie wystarczy być zbawionym, nie wystarczy mieć moc Ducha Świętego, nie wystarczy mieć cuda. To wszystko jest miłe i dobre, jest to biblijne i musi być częścią życia kościoła. Jest to przeznaczone dla wierzących Nowego Testamentu. Lecz czasami przychodzi czas, gdy ludzie muszą zapłacić cenę posłuszeństwa, porzucając wszystko ze względu na wypełnianie woli Pana i idąc wszędzie tam, gdzie Pan poprowadzi.
A więc z tych tysięcy i tysięcy chrześcijan używanych przez Boga w Rosji do głoszenia Ewangelii i rozpowszechniania poselstwa żywego Boga, tylko kilkaset uwierzyło w to ostrzeżenie. A Pan powiedział do nich: „Moje dzieci, szukajcie Mojego oblicza i módlcie się, a Ja wami pokieruję.” I tak ostatecznie około roku 1931 przyszło od Pana poselstwo: „Mój ludu, już czas przeprowadzić się.” Przede wszystkim Pan zawsze mówi z wyprzedzeniem. Jak czytaliście w Słowie Bożym, najpierw w Starym Testamencie, a potem w Nowym, Pan zawsze ostrzega lud Boży z wyprzedzeniem. On mówi im o rzeczach, które mają nadejść, ponieważ Chrystus obiecał, mówiąc: „Gdy odejdę poślę wam innego pocieszyciela, Ducha Świętego, który to, co ma przyjść, wam oznajmi. On także przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem.” Tak, to jest dzieło Ducha Świętego. Nie tylko nauczyć nas i wprowadzić nas we wszelką prawdę, ale również powiedzieć nam o tym, co ma przyjść. Tak Pan postępował w dawnych dniach. Poczytajcie Proroków. Jak często ostrzegał Pan lud Boży, królów i narody o przyszłych rzeczach, które miały przyjść? Przeczytajcie księgę Dziejów Apostolskich. Był taki czas, gdy w kościele był prorok Agabus i powiedział pod natchnieniem Ducha Świętego: „Nastanie wielki głód na całym świecie.” Nikt o tym nie wiedział.
Wszystko było wówczas w porządku. W tym czasie nadal panowała obfitość pożywienia. Lecz Bóg wiedział, co nadchodziło. I lud Boży przez Ducha Świętego za pośrednictwem proroka w czasie Nowego Testamentu został ostrzeżony o tym zrządzeniu, że będzie głód. Zatem lud Boży mógł się przygotować na to i zrobić wszystko, co było konieczne, jak czytamy w Dziejach Apostolskich.
Ten sam Duch Święty ostrzegł apostoła Pawła: „Nie idź do Jerozolimy, ponieważ czeka cię tam niewola.” Kto o tym wiedział? Nikt oprócz Ducha Świętego, Samego Boga. Tak więc bezpośrednio w Biblii widzimy naszego żywego Boga mówiącego, nauczającego, napominającego, wzywającego do pokuty. Lecz On powie wam również o rzeczach, które mają przyjść, On ostrzeże lud Boży o przyszłych rzeczach. On zawsze chciał ratować, prowadzić i strzec lud Boży. I to samo miało miejsce w Rosji.
A więc w 1931 roku zabrzmiało wezwanie Boże: „Mój ludu, przygotuj się do przeprowadzenia się.” A było tylko kilkaset ludzi, którzy modlili się i mówili: „Panie, gdzie chcesz, abyśmy poszli?” Bo gdy Pan ostrzega was, jest to czas na to, by szukać Jego oblicza. Gdy ostrzega was o przyszłych rzeczach, które mają nadejść, gdy ostrzega was o jakimś niebezpieczeństwie, jest to faktycznie czas na to, aby pościć, modlić się i szukać woli Pana, aby otrzymać Jego dalsze wskazówki. Tak więc oni modlili się, a Pan powiedział: „Moje dzieci, to jest następne miasto, do którego musicie dotrzeć.” Będąc rolnikami w Rosji, z koniem i wozem, nie mieli samochodów. Nie mieli wówczas ciężarówek. I nawet teraz Rosja jest nadal zacofana, jeśli chodzi o maszyny w gospodarstwach. Lecz tak czy owak, w tym czasie był tylko koń i wóz. I była tylko jedna główna trasa kolejowa przez Rosję. A zatem tak czy inaczej Pan powiedział tym rolnikom, którzy nigdy nie podróżowali więcej niż sto kilometrów w całym swoim życiu, może do sąsiedniej wsi, konno i wozem – do tych rolników Pan powiedział, że przeniesie ich do innego kraju.
A było to w okolicach Kijowa, które jest centrum Ukrainy, trochę na południe. Pewna grupa z tego rejonu, która modliła się i pościła, usłyszała Pana, który im powiedział, aby przeprowadzili się do następnego miasta na południe. Kiedy przybili do tego miasta, Pan powiedział, aby przenieśli się do innego. Podał im nazwę miasta. I tak przeprowadzał ich z miasta do miasta, podając im nazwę i adres, tak jak za dni dawnych. Czytamy o tym w Starym Testamencie. Czytamy o tym w Nowym. Pan kierował trzema mężczyznami, aby odnaleźli Piotra. Skąd oni wiedzieli, gdzie mają iść? Zostali powiadomieni o miejscu. Zostali powiadomieni o nazwisku osoby, której mieli szukać. I przyszli prosto do tego właśnie domu. Skąd wiedzieli? Tylko za Bożą interwencją i dzięki bezpośredniemu Bożemu objawieniu. I taki jest właśnie Bóg, w którego wierzymy, i taki jest właśnie Bóg, który pracował w Rosji i w Chinach. I On nadal żyje, tak samo w Kanadzie jak i w Ameryce, jeśli tylko ktokolwiek jest chętny, aby uwierzyć, uwierzyć słowu Bożemu i mieć tą żywą wiarę. Ponieważ Chrystus powiedział: „Wierzcie w Boga.” Myśląc o dniach ostatecznych Chrystus powiedział ze smutkiem: „Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” To jest pytanie. Ono powinno znajdować się w naszych umysłach dzisiejszego wieczoru, kiedy mamy to nabożeństwo.
Bóg wiedział jaki będzie generalnie stan kościołów w ostatecznych dniach na całym świecie przed Jego przyjściem i przedstawił ten stan. Będzie wiele kościołów, będzie wielu wierzących, ale czy będzie na ziemi wiele żywej wiary? To jest pytanie. I Chrystus przewidział, przez swoją Boską mądrość, że w ostatecznych dniach przed Jego przyjściem kościół będzie drzemiący i uśpiony. Przypowieść o dziesięciu pannach mówi o tym, że lud Boży w ostatecznych dniach będzie czekał na oblubieńca. I Chrystus powiedział, że właśnie ten sam kościół, te dziesięć panien reprezentujących czysty kościół, zdrzemnął się i zasnął.
I taki jest zasadniczo stan dzisiejszego światowego Kościoła, który zapadł w drzemkę i zasnął. Czekali na przyjście Pana, ale potem czytamy, że Pan zwlekał. Istnieją powody, dla których Pan zwlekał, ale to jest inny temat. A więc ludzie ci przenosili się z miasta do miasta dzięki bezpośrednim instrukcjom od Pana, tak jak w dawnych dniach. Znali miejsce, do którego mieli się udać. I tak dotarli w końcu do granicy chińskiej. I zostali tam wypróbowani. Jeśli pamiętacie, kiedy Izrealici zostali wyprowadzeni z Egiptu, Pan powiedział im, kiedy mają wyruszyć, a potem powiedział im, kiedy mają się zatrzymać. I rozbili obóz, a następnie czekali, aż Pan powie, że mają wyruszyć. I tak dla tej grupy dwustu lub trzystu rodzin nastał czas, aby wyruszyli na południe. Doszli do granicy Rosi i Chin i było to miejsce, w którym mieli się zatrzymać. Ludzie modlili się przez całą drogę mówiąc: „Panie, co dalej? Panie, co mamy teraz zrobić?” A Pan powiedział: „Moje dzieci, po prostu czekajcie i bądźcie cierpliwe, a ja powiem wam, kiedy macie wyruszyć.” W międzyczasie musieli karmić swoje dzieci. Zostawili swoje bydło, zostawili swoje konie, zostawili swoją ziemię, wszystko zostało porzucone. I była to mała grupa z całej Rosji tych, którzy zdecydowali się zapłacić cenę posłuszeństwa i porzucić wszystko. Czyż to samo nie było wymagane od apostołów?
„Zostaw wszystko i idź za mną.” Czyż nie jest to cena, której Chrystus wymaga od chrześcijan również dzisiaj? „Jeśli kto nie porzuci wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.” Czy ten nakaz nie ma zastosowania również do nas wszystkich w tym nowożytnym, dwudziestowiecznym pokoleniu? Tak więc oni porzucili wszystko, a musieli tu nakarmić swoje dzieci. A rosyjskie rodziny miały wiele dzieci. A zatem co uczynili? Musieli chodzić po okolicy i szukać pracy tu i tam. Poszli, aby pracować w sadach, kopać kanały irygacyjne lub robić inne rzeczy. Robiąc cokolwiek, co tylko było możliwe, próbowali zdobyć kawałek chleba.
Był również problem z zakwaterowaniem. W Rosji zawsze istniał problem związany z zakwaterowaniem, nawet dzisiaj. A więc gdzieś musieli mieszkać. To co robili w tej sytuacji, to odchodzili trochę z drogi, poza miasto i kopali jaskinie u zbocza gór. I cała grupa mieszkała w tych jaskiniach, przez całkiem długi okres czasu, modląc się i szukając oblicza Pana, mówiąc: „Panie, co dalej?” To było miejsce, które dzielili wspólnie. Ciekaw jestem, ile mieli sypialni? Czy mieli toaletę ze spuszczaną wodą? Nie jestem pewien, nie pytałem o to mojej matki. Czy w tych jaskiniach mieli bieżącą wodę, kiedy je kopali? Czy mieli oddzielne sypialnie i prywatne pomieszczenia z zamykanymi drzwiami? Nie wiem, co oni tam mieli. Ale każda rodzina żyła w jaskini, w zwykłej dziurze w górach. Ale chwała Panu, że była to grupa chętna pójść za Panem za wszelką cenę. A zatem, wcześnie rano o godzinie piątej przychodził jeden brat i zaczynał śpiewać psalm. Rosjanie śpiewali wiele psalmów ubierając je w muzykę. I śpiewał głośno, potężnym głosem, a wszyscy budzili się, myli swoje twarze i wychodzili na zewnątrz. I zaczynali wielbić Pana po prostu na trawie, po prostu przed jaskiniami. Chwalili Boga, wznosili modlitwy do Pana, poszukując Jego prowadzenia, Jego wskazówek i Jego ochrony.
Ale po niedługim czasie w obozie zaczęło się szemranie. Podążanie za Panem nie jest w całości usłane różami. Jeżeli czytacie swoje Biblie szczerze, zwróćcie uwagę, jak żyli ludzie w dawnych dniach. Tacy jak Eliasz, Izajasz, Micheasz lub inni prorocy. Jak oni żyli? Jakie wygody mieli? Czy ich życie było luksusowe? Czy mieli komfortowe życie? Czy byli bogaci? Rozważcie to. Ile sypialni miał Eliasz na swoje zakwaterowanie? Albo inni dawni prorocy? A co z apostołami? A więc ci ludzie szukali oblicza Pana. Jednakże szemranie wybuchło w obozie. Oni mówili: „Zostawiliśmy bydło, nasze mleczne krowy i nie mamy tutaj mleka dla naszych dzieci. Panie, co mamy zrobić?” I ludzie zaczęli narzekać i szemrać. Żony zaczęły narzekać na swoich mężów: „Co to ma znaczyć? Utknęliśmy tutaj, nic się nie dzieje, nie słyszymy żadnych wskazówek od Pana, a On powiedział nam, że zaprowadzi nas do innego kraju. A tutaj siedzimy nadal w Rosji i żyjemy w takiej nędzy.” I ludzie zaczęli narzekać. A niektórzy z nich zdecydowali się wrócić do swojej ziemi. Ponieważ był rok 1931, 1932 i panował pokój, panowało też bogactwo, wszystkiego było pełno, więc powiedzieli: „Wrócimy z powrotem. To musiało nie pochodzić od Pana.” Pomimo, że Pan w sposób ponad naturalny prowadził ich z miasta do miasta. Oni nigdy nie mieli map. Nie było w tych dniach żadnych map geograficznych, skąd więc mogli wiedzieć, do którego miasta mają się udać? Zostali doprowadzeni do granicy innego państwa. Wiedzieli, że było to dzieło Pana. Jednakże zaczęli szemrać i narzekać, a dość spora grupa zdecydowała się zawrócić. Do swojego bydła, do swojego farmerskiego życia, do swoich ciepłych domów, do pewnego poziomu komfortu, chociaż nie można porównać ich domów z dzisiejszymi domami w Kanadzie i Ameryce. Ale mimo wszystko było to stosunkowo komfortowe życie.
A więc w pewnym sensie tęsknili za Egiptem, tak jak Izraelici. Czyż oni nie mówili: „Pozbądźmy się Mojżesza. Wybierzmy nowych przywódców i wróćmy do Egiptu. Tam życie było inne. Mieliśmy cebulę i czosnek, mieliśmy tam dobre rzeczy, ale tutaj umrzemy na tej pustyni. Czy nie jest to ten sam duch niewiary i ten sam duch szemrania, który może zrodzić się pośród ludu Bożego dzisiaj? Podążanie za Panem, Jego prowadzeniem i Jego wskazówkami nie zawsze jest usłane różami.
Potem, podczas modlitwy, Pan w końcu powiedział: „Moje dzieci, bądźcie cierpliwe, bądźcie pokornymi i módlcie się, a ja zaprowadzę was do innego kraju. Zamierzam ocalić was od wielkich trudności i od wielkiego cierpienia. Po prosu mi zaufajcie. Ale jeśli ktoś zawróci, jego dzieci zostaną mu odebrane, a mężowie zostaną wywiezieni na Syberię.” Pan powiedział to tam, na granicy Chin. „I niektóre matki będą jadły ciała swoich dzieci, jeżeli zawrócicie.”
Pomimo tego ostrzeżenia większość grupy zawróciła. Jedynie 40 rodzin pozostało na granicy stojąc wiernie, modląc się, poszcząc i ufając Panu. Nie głodowali. Mieli kawałek chleba, ale oczywiście życie w dziurze, w jaskini nie było komfortowe. Spoleganie na Panu z dnia na dzień nie było komfortowe. Ponieważ nie mieli zapewnionej pracy tak jak wy macie. Nie było żadnej pewności, ich pewnością był Pan. A więc zdecydowali się zaufać. Pozostali zawrócili. Dalej, w 1933 roku, wielki kryzys nastał w Rosji. Był to rok odbierania mienia i konfiskowania własności. Domów, ziemi, wozów, koni. Wszystko przeszło na własność rządu. Odebrano farmerom żywność, aby zmusić ich do przynależności do zbiorowych, rządowych farm. A ci, którzy nie chcieli się na to zgodzić umarli z głodu. Rodziny wymierały, mężowie zostali wywiezieni na Syberię jako wrogowie ludu.
W 1933 roku 6 milionów samych Ukraińców umarło z powodu sztucznie wywołanego głodu. Wśród nich byli również chrześcijanie. Słowo Pana wypełniło się co do joty. Wszyscy ci chrześcijańscy bracia, którzy zawrócili zostali zabrani na Syberię w 1933 roku, tak jak powiedział Pan. Ich dzieci zostały zabrane do rządowych szkół. Niektórzy z ich krewnych pisali później do Chin i powiedzieli, że nastał głód i niektóre z wierzących matek na Ukrainie zjadały ciała swoich dzieci. Z powodu nieposłuszeństwa. Można by powiedzieć: „Czy nasz łaskawy Bóg może być tak okrutnym Bogiem?” To nie ma nic wspólnego z Bożym okrucieństwem. To było zwyczajne nieposłuszeństwo. Czytajcie w Biblii o Izraelu. Czy nie zostało im przykazane, aby byli posłuszni Bogu? Czy nie zostało im przykazane, aby podążali za Bożymi przykazaniami i byli świętym narodem, posłusznym narodem? A Pan powiedział: „Jeśli nie będziecie, moje błogosławieństwo zostanie wam odebrane.” I czy nie czytamy w Biblii o izraelskich matkach, które były ludem Bożym, świętym narodem, ludem odłączonym, który Bóg obrał dla Siebie, że zjadały swoje dzieci? Tak. One je zjadały. I to nie miało nic wspólnego z Bożymi pragnieniami i zamiarami wobec nich, aby zjadały swoje dzieci. Nie. To był duch niewiary. To było dzieło wroga, który dręczył Boży lud. A oni nie czuwali, ani nie modlili się w wystarczającym stopniu, tak aby mogli wytrwać w wierze i być ufnymi i posłusznymi Panu. A więc to wszystko nadeszło. I były to wielkie kłopoty. Tysiące braci znalazło się na Syberii. Nastały wielkie trudności w Rosji od 1933 roku. W tym samym czasie niewielka grupa, która pozostała przy granicy, dwa miesiące po tym jak inna grupa odeszła, usłyszała głos Pan, który powiedział: „Moje dzieci, przygotujcie się, aby wyruszyć do innego kraju.” A kiedy modlili się i pościli, Pan podzielił 40 rodzin na cztery grupy. Wyznaczył głowy tych rodzin. Powiedział: „Mój synu, ty i ty i ty...” Pan, przez Ducha Świętego wskazał głowy rodzin i podzielił ich na grupy. „Będziecie opuszczać to miejsce tego i tego dnia o północy. Zaprowadzę was do innego kraju.”
Potem Pan, przez Swoją Boską opatrzność przeprowadził ich przez granicę do Chin. I było to wyłącznie cudem Bożym, że ich przeprowadził, ponieważ oni w swoim życiu nigdy nie podróżowali tak daleko. Nie mieli przewodników. I nie mogli zdradzać swoich zamiarów, ponieważ panował już duży nadzór na wsiach. A zatem byli obserwowani. Powiedzieli więc: „Panie, w tej wsi, w której żyjemy i w tym mieście jesteśmy śledzeni przez rząd? W jaki sposób możemy się stąd ruszyć?” A Pan powiedział: „Moje dzieci, nie martwcie się. Ja was wyprowadzę.” I Pan polecił im wyruszyć o północy.
Kiedy nadeszła północ, modlili się. Nawet o północy trwali na modlitwie do Pana, mówiąc: „Panie, pomóż nam i wyprowadź nas.” I oto co przydarzyło się tej szczególnej grupie, o czym opowiedziała mi moja mama. O północy Pan wzbudził potężną burzę. Była ona tak potężna, że spowodowała wielki tumult z powodu wiatru i hałasu. Nawet psy przestały szczekać na ulicach, a wszyscy ludzie poszli się schować. To była potężna burza.
I wtedy Pan powiedział: „Moje dzieci, teraz jest czas, aby wyruszyć.” Tak więc o północy udali się w ciemność nocy. I nie było na ulicach żadnych funkcjonariuszy KGB, żadnego nadzoru. Nie było nikogo. Ulice były puste. I tak opuścili przedmieścia tego miasteczka i ruszyli po cichu w ciemność. A Pan prowadził ich poprzez noc, ponieważ było to bardzo blisko granicy. Pan prowadził ich przez dzikie ścieżki w gąszczu. Mówił im, czy mają iść w prawo, czy w lewo. Ponieważ oni nie wiedzieli, gdzie mają się udać. Ale Pan w ponad naturalny sposób prowadził ich, i grupami, jedna za drugą, weszli do Chin.
Tak. Ale poza Bożym dziełem, Bożymi cudami i obecnością Pańską zawsze znajdzie się element ludzkiej cielesności, który wkrada się, próbuje być nieposłuszny i chce czynić swoją własną wolę. Inne grupy weszły bezpiecznie bez żadnych wypadków. Ale jedna grupa, jak to opowiadała moja mama, jedna grupa była prowadzona przez Pana. On dawał im instrukcje, księżyc świecił, ale mimo to było dość ciemno. Szli dziką, dobrze wydeptaną ścieżką, tak jak Pan ich prowadził.
Potem nagle Pan powiedział im: „ Moje dzieci, skręćcie w prawo.” A na prawo znajdowała się mała ścieżka prowadząca w gąszcz. I zatrzymali się tam. A dwóch braci powiedziało: „Ale dlaczego mielibyśmy iść w prawo? Ścieżka, na której się znajdujemy jest bardzo szeroka i łatwo nią iść. Mamy dzieci i nasze kotły z wodą, więc jeśli pójdziemy przez gąszcz to co chwilę będziemy o coś zahaczać i trudno będzie matkom maszerować wraz z dziećmi.” I tak zaczęli uzasadniać. Powiedzieli: „Nie, chodźmy prosto.” A po tym nie było już oczywiście więcej głosu od Pana. Tak więc poszli prosto. Widzicie, byli nieposłuszni i po prostu poszli prosto. Niedługo potem doszli do niewielkiego, wilgotnego miejsca, a następnie znaleźli się nad dużym bagnem. I ci dwaj bracia, którzy przejęli kierownictwo i sprzeciwili się przewodnictwu Pana, Bożemu przewodnictwu Pana, wpadli w bagno i zaczęli tonąć. I wołali: „Panie, pomóż nam!”
Ludzie zdjęli koszule i szybko zrobili z nich linę, aby ich wyciągnąć i w ten sposób ocalić od pewnej śmierci. To właśnie oznacza być nieposłusznym Panu. Kiedy chcesz iść swoją własną drogą, a nie drogą Pana. Tak więc wyciągnięto ich na brzeg, a oni byli cali przemoknięci. I ludzie zaczęli płakać i wołać z goryczą: „Panie, przebacz nam. Byliśmy nieposłuszni Twojemu głosowi i chcieliśmy iść łatwiejszą ścieżką. Wybacz nam, Panie.” Żałowali i modlili się przez dwie godziny, ale nie było żadnego głosu od Boga. W końcu naprawdę załamali się płacząc przed Panem. I wtedy Pan przemówi do nich z bardzo surową naganą i powiedział: „Nigdy, nigdy nie bądźcie nieposłuszni przykazaniu Pańskiemu, kiedy On chce poprowadzić was bezpiecznie.”
Tak więc Pan wybaczył im i powiedział, aby wrócili do miejsca, w którym mieli skręcić. Tym razem mieli skręcić w lewo. A kiedy skręcili w lewo w małą dziką ścieżkę, odkryli, że przeprowadziła ich ona naokoło tego wielkiego bagna. Poprowadziła ich na około po suchym gruncie, a potem z powrotem wrócili na szeroką ścieżkę. Pan wiedział i chciał poprowadzić ich na około bagna, ale ludzie chcieli iść prosto. I tak właśnie jest, kiedy ludzie chcą być nieposłuszni Jego Słowu. W końcu przybyli do Chin. I oczywiście wiele cudów miało miejsce podczas wędrówki, kiedy byli prowadzeni. Ale ja opowiem tylko o kilku i musimy iść dalej.
Każda grupa prowadzona była inaczej, innymi ścieżkami. Jedna grupa, kiedy wkraczała do Chin, dotarła do niewielkiej pustynnej okolicy, która była zupełnie opustoszała. Znajdował się tam jedynie piasek i nic więcej. Było to rzeczywiście pustynne miejsce, tylko piasek, żadnej roślinności. Tak więc przyszli na pustynię, a Pan powiedział: „Po prosu idźcie. Idźcie prosto przed siebie.” Tak więc szli pieszo, dzieci płakały, żar słońca parzył, a ich woda w kotłach wyczerpała się. Szli przez długi czas i wołali: „Panie, jesteśmy wyczerpani, jesteśmy spragnieni, Panie, nasze dzieci płaczą, Panie, co mamy zrobić?” Bracia wezwali całą grupę do modlitwy i uklękli. Nasz lud nauczony był modlić się klęcząc lub stojąc. Nigdy siedząc lub leżąc. To miało pokazać, że Bóg jest Bogiem potężnym, Królem królów. Wart jest naszego pokłonienia się, tak jak czytali o tym dzisiejszego wieczoru nasi bracia. Skłońmy się przed Panem. Tak więc oni ukłonili się przed Panem i zaczęli wołać: „Panie, co mamy zrobić? Umrzemy na tej pustyni, jeśli nam nie pomożesz.” Wtedy Pan powiedział im przez Ducha Świętego: „Moje dzieci, idźcie wiele kroków w prawo i zacznijcie kopać.” A oni posłuchali Pana Bracia okazali posłuszeństwo Panu i udali się w prawo wiele, jak wskazał Pan, i zaczęli kopać.
Jak opowiadała moja mama, musieli kopać tylko na głębokość stopy, czy coś koło tego, a woda wytrysnęła. I chwalili Pana, pili, usiedli na piasku, i znowu pili, aż wszyscy ugasili swoje pragnienie. Napełnili swoje imbryki i uwielbiali i wychwalali imię Pana, że jest On w stanie dostarczyć wody nawet na pustyni, gdzie nie ma wody.
A więc niech Jego imię będzie pochwalone. On jest żywym Bogiem. Bogiem proroków i apostołów w dawnych dniach i nadal tym samym żyjącym Bogiem dzisiaj w XX wieku. Tak więc te wszystkie grupy przeszły bezpiecznie do Chin. I Pan zaprowadził ich to tego samego małego miasteczka, gdzie zebrali się razem. I chwalili tam Pana. Była to odosobniona, górska okolica, ale bardzo bogata w sól. A więc zaczęli prowadzić gospodarstwa rolne, a Pan bardzo im błogosławił. Zbudowali sobie domy, przede wszystkim z mułu, z błotnistymi podłogami, glinianymi ścianami, słomianymi dachami, z masztami utrzymującymi dach. Były to więc bardzo proste mieszkania. Ale w tych mieszkaniach ludzie spotykali się codziennie, aby się modlić. To były potężne modlitwy. Nasz lud wierzył w modlitwę.
Sekretem apostolskiego sukcesu, jak czytam w mojej starodawnej rosyjskiej Biblii, było to, że apostołowie trwali w Słowie i na modlitwie każdego dnia. A więc dlaczego dzisiejszy kościół zapadł w sen? Ponieważ duch modlitwy opuścił kościoły. Ponieważ lud Boży zajęty jest różnymi rzeczami, ludzkimi programami, tym i tamtym, wszystkim innym tylko nie modlitwą. W ten sposób duch modlitwy został zatracony i dlatego odkrywamy, że Boży Duch Święty nie może działać, ponieważ ręka Pańska zostaje poruszona poprzez modlitwę. Dlatego ludzie w Rosji i Chinach wierzą w potężne modlitwy. A zatem kiedy się modlili, modlili się w harmonii, tak jak w czwartym rozdziale Dziejów Apostolskich. Wznosili swoje głosy zgodnie i modlili się: „Panie, pomóż nam.” To był rodzaj modlitw, w których się urodziłem. A kiedy dorastałem, nadszedł czas, że w Chinach przyszedłem do Pana. Tak więc wzrastałem w tych modlitwach. To były potężne modlitwy.
I młodzi ludzie spotykali się ze starszymi braćmi, z babciami i z dziadkami w pokojach prostych chat. A niebo zbliżało się, Duch Święty zstępował i przemawiał do młodych ludzi i napominał ich, demaskował, pocieszał i odsłaniał sekrety ich serc. W czasie tych modlitw miały miejsce cuda, ponieważ Bóg miłował uwielbienie Swojego ludu i ich modlitwy. I nastał czas ożywienia w Chinach, gdyż Pan zaczął posyłać tą prostą grupę złożoną z 40 rodzin do różnych wsi, z których wiele było wsiami słowiańskimi, ponieważ wielu Ukraińców i Rosjan uciekło z Rosji przed rewolucją z powodu zamieszania w czasie I Wojny Światowej i później. Tak więc wiele tysięcy ludzi opuściło Rosję, kiedy była wolna, zanim zaczęto strzec granic. Granice nie były strzeżone w tamtym czasie, więc wielu ludzi uciekło i osiedliło się na terenach Chin.
A zatem Pan posyłał tą małą grupkę mówiąc im, gdzie mają się udać, i zwiastowali Ewangelię. I w ciągu kilku krótkich lat Pan pobłogosławił kościołowi i zebrali oni pierwsze żniwo w Chinach. W ciągu tych kilku lat kościół zyskał około pięciuset członków. Ten kościół był potężnym kościołem, kościołem modlitwy, a Pan błogosławił mu cudami i znakami, tak jak w dniach apostołów. Pan nie ma względu na osoby. On szuka tych, którzy pragną ujrzeć oblicze Pana, a On pragnie żywej wiary, która okaże się w pragnieniu bycia posłusznym Panu.
Tak więc Pan dokonywał w Chinach wielkich rzeczy. Od 1932 roku i dalej, udawali się oni do różnych wsi świadcząc. Centralna grupa znajdowała się w tym miasteczku, do którego Pan ich zaprowadził. Mimo, że istniały małe grupki w różnych wsiach, kościół-matka, tak to nazwijmy, znajdował się w miasteczku, do którego Pan przyprowadził ich na początku. Tak więc Pan błogosławił Swojemu ludowi. Ale oczywiście w tamtym czasie ludzie chodzili w bojaźni Pańskiej. Kroczyli w bardzo pokornym posłuszeństwie wobec słowa Pana i w posłuszeństwie Bożym przykazaniom i Jego zasadom. Był to kościół oddzielony od świata i od pożądliwości ciała i od pożądliwości oczu. Ponieważ byli to tylko prości farmerzy, których nie otaczały takie pokusy, jakie macie tu w Ameryce.
To wszystko, co wy nazywacie nowoczesnym wiekiem, nowoczesnym światem – my nie mieliśmy czegoś takiego w Chinach. Ludzie chodzili w prostym posłuszeństwie i zaufaniu, a będąc farmerami byli oni pokornym ludem Bożym. Było to wyjście tylko jednej grupy z Rosji do Chin. A w rzeczywistości było wiele innych takich samych ruchów od Pana. Ale dzielę się tylko jednym przypadkiem, a potem zwrócimy się do Słowa Bożego, aby wyciągnąć wnioski z tego poselstwa.
Był jeden brat, który mieszkał na Uralu, około 1500 km od Kijowa w centralnej Ukrainie. Był kaznodzieją w swojej wsi. Było to około roku 1932. Był on mężem modlitwy. Pan go uczył. Nadchodził czas wielkiego kryzysu w Rosji, konfiskowania, zabijania, strzelania, umierania na Syberii. Krążyły różne pogłoski, że w końcu w Rosji nastanie pełna kontrola. Więc ten brat modlił się do Pana: „Panie, Ty wiesz, co ludzie mówią. Krążą pogłoski, że będziemy prześladowani i zabijani. Panie, pomóż nam, chroń nas i ocal nas.”
Pewnej nocy, kiedy się modlił Pan przemówił do niego (a miał on na imię Iwan, co po angielsku znaczy Jan): „Mój synu Iwanie, zaprowadzę cię do Chin. Przygotuj się do podróży.” I Pan wskazał mu noc: „Tej i tej nocy opuścisz tą wieś.” I Pan powiedział mu, co ma uczynić. Był on całkiem zamożnym człowiekiem, ponieważ miał osiem krów i dwa konie czystej rasy. A posiadanie ośmiu krów w tamtym czasie w Rosji wskazywało na bardzo dobre doświadczenie w prowadzeniu gospodarki rolnej, z kurczakami i innymi – bardzo dobry sposób zarządzania.
Tak więc Pan powiedział: „Zostaw swój dom i swoje bydło, zostaw swoje rasowe konie i porzuć wszystko. Zaprzęż swoją mleczną krowę do swojego konnego wozu, załóż jej uprząż i zaprzęż ją do swojego konnego wozu. Weź ze sobą dwa worki prosa i trochę innego jedzenia, i opuść tą wieś o zmierzchu, po ciemku. I udaj się tą i tą drogą.” Pan powiedział mu, aby poszedł boczną drogą poza wsią. I podał mu nazwę wsi, do której następnie miał się udać.
Więc ten brat wpadł w zakłopotanie. „Panie, ja mam zapewniony dobry transport, moje konie są dobre.” Ale ponieważ był on mężem modlitwy i człowiekiem posłusznym, zdecydował się okazać posłuszeństwo Panu. Kiedy nadeszła noc zaprzągł swoją krowę. Pan wskazał mu nawet imię krowy. Tak więc zaprzągł ją do swojego konnego wozu, zapalił światła w domu, nakarmił bydło, nakarmił swoje konie, a potem wsadził swoje dzieci i żonę na wóz i po cichu odszedł.
Kiedy przechodził przez wieś ludzie zobaczyli tych podróżujących w wieczornym zmierzchu i powiedzieli: „O nie, kolejni Cygani przybyli do naszej wsi.” Cyganie podróżowali po całej Rosji. Kradli, zajmowali się czarnoksięstwem, żebractwem i robili różne inne rzeczy. To był ich sposób na życie, oni nigdy w Rosji nie pracowali. Było wiele, wiele Cyganów podróżujących przez Rosję poprzez wieki. A więc ludzie myśleli, że ten brat jest Cyganem, ponieważ często można było widzieć Cyganów podróżujących na krowie. Widzicie teraz, dlaczego Pan tak pokierował? Ponieważ wtedy panowała bardzo ścisła kontrola. Ludzie nie mogli swobodnie opuszczać swoich wsi, ponieważ rząd zdobył już całkowitą kontrolę nad ludźmi. W Rosji powoli przygotowywano ludność. Każdemu nakazano szpiegować sąsiada z domu obok i zdawać raport o tym, co sąsiad mówi, robi, gdzie wychodzi. Tak więc każdy sąsiad szpiegował swojego sąsiada i składał raporty do KGB nie wiedząc, że sam również jest śledzony przez swojego sąsiada. KGB robiło to potajemnie i proponowało za to ludziom pewne wynagrodzenie.
A więc ludzie czynili tak i poczynania tego brata były bardzo dokładnie obserwowane. A zatem, gdyby wyruszył na koniach od razu byłoby wiadomo, że opuszcza wieś. Nikt nie miał pozwolenia na opuszczenie swojej wsi lub miasta bez zezwolenia władz. Oni doświadczyli tego samego w Chinach, gdy weszli Komuniści. Zanim można było opuścić miasto trzeba było uzyskać cztery stemple na papierze, powód wyjazdu i na jak długo. I można było podróżować tylko 10 km na raz. Tak samo było w Chinach, więc wiem, o czym oni mówią. A więc ten brat po cichu odjechał. Został uznany za Cygana. Pan posłał go na boczną drogę. A tej nocy, kiedy wyruszył, KGB przybyło o północy, aby zabrać go na Syberię, ponieważ został uznany za wroga ludu, gdyż był podobno zamożnym człowiekiem. A więc tej nocy pozbyto by się go, skonfiskowano by jego majątek i wywieziono na Syberię. Z tych, co zostali zabrani na Syberię wielu zostało zabitych. Niektórzy potrzebni byli do pracy. Wielu bogatych zostało po prostu rozstrzelanych. Zostali wyprowadzeni poza wieś i rozstrzelano ich karabinami maszynowymi lub czymkolwiek innym. Od 1933 zabito w Rosji wiele milionów ludzi.
Ale ten brat odjechał i kiedy przyszli, aby go zabrać, nikogo nie było. Rodzina zniknęła. A oni nie wiedzieli, co zrobić i co się stało. Konie zostały. Wszystko było na miejscu. Światła paliły się w całym domu. Byli zdumieni. Więc poczekali do rana i zobaczyli ślady prowadzące przez bramę. Dostrzegli kierunek, w którym udał się ten brat. Zaprzęgli więc jego konie i zorganizowali wielką pogoń wzdłuż tej głównej drogi. I oczywiście gonili przed długi czas bez żadnych rezultatów. Ponieważ Pan wysłał go na boczną drogę.
A człowiek ten udał się do wsi, którą wskazał mu Pan. Pan powiedział mu, że zabierze go do Chin. Ale oczywiście nie był on zbytnio wykształcony, ani też nie posiadał pięknych, kolorowych map, takich jak wy tu macie. Nie było żadnych znaków drogowych, niczego. Oni musieli całkowicie polegać na Panu. Wszystkim, co wiedział była nazwa wsi, do której ma iść. Wiedział tą jedną rzecz. I modlił się cały czas, modlił się w nocy, a było to latem. I podróżowali na krowie. I paśli tą krowę, doili ją i gotowali owsiankę z prosem, aby nakarmić swoje dzieci. Chwalili Pana, ponieważ zdali sobie sprawę, że gdyby podróżowali na koniach nie mogliby ich doić. Ale krowę mogli doić. Tak więc Pan używa prostaczków, niewykształconych i niemądrych tego świata, aby zaskoczyć mądrych i roztropnych. I Pan zawstydził KGB poprzez wyprowadzenie tego człowieka bezpiecznie do Chin, w prosty sposób, na krowie. Kiedy dotarł do kolejnej wsi, która nie znajdowała się za daleko, modlił się wtedy ze swoją rodziną: „Panie, czy to są Chiny?” Pan powiedział: „Mój synu Iwanie, to jeszcze nie są Chiny. Zabiorę cię do Chin.” Potem Pan podał mu nazwę kolejnej wsi. I on po prostu wyruszył. I Pan podał kolejny adres i tak dalej. I musiał pytać ludzi, gdzie znajduje się ta wieś. Nie miał żadnej mapy. W Rosji w tamtym czasie nie było map. Pytał więc ludzi: „Gdzie znajduje się ta wieś?” A oni wskazywali mu właściwą drogę. I tak szedł na południe nie wiedząc, dokąd idzie. Jak Abraham. Czy Abraham znał adres, czy wiedział, dokąd zmierza? Biblia mówi, że Abraham opuścił swój kraj i nie wiedział, dokąd idzie. Tak więc ten brat podróżował dalej i zanim się zorientował, pod koniec lata – zajęło mu to całe lato – przeszedł drogę ze środka Rosji aż do granicy Chin. I tutaj przyszło rozczarowanie. Kiedy doszedł do granicy Pan powiedział mu, aby szedł dalej i on podszedł, zgodnie ze wskazówkami Pana, bardzo blisko do granicy. Rosyjska granica w tym czasie była bardzo ściśle strzeżona za pomocą niemieckich psów pasterskich i nieustannie kontrolowana przez strażników na koniach. W tym czasie istniała już żelazna kurtyna. Kontrola była bardzo dokładna, ponieważ nie chciano, aby ludzie opuszczali kraj. Granica było ściśle sprawdzana.
Boris Sorokovsky
kwiecień 1994 r.
Tak więc kiedy ich oczom ukazał się dziwny widok, mężczyzna z rodziną jadący w kierunku Chin, było to bardzo podejrzane. Zatrzymali go. Skonfiskowali jego krowę, odebrali wóz i uwięzili go. Złapali też innych ludzi, którzy wyglądali podejrzanie i kazali im kosić suchą trawę wzdłuż granicy, aby mieć siano dla swoich koni. Więc ten brat płakał i modlił się w nocy: „Panie, co to znaczy? Powiedziałeś mi, że zaprowadzisz mnie bezpiecznie do Chin. Oto jestem tutaj, porzuciłem wszystko, tak jak mi powiedziałeś, a teraz straciłem swoją krowę, straciłem wóz, już mi nic nie pozostało. Panie, co się dzieje?” A Pan pocieszał go mówiąc: „Mój synu, rozchmurz się i nie martw. Jeszcze zaprowadzę cię do Chin. Po prostu mi zaufaj. Zaprowadzę cię do Chin.” Był więźniem. Jego rodzinę i innych osadzono tuż przy granicy w namiotach, tymczasowych miejscach pobytu. Mężczyźni mieli za zadanie ścinać kosą siano, suche siano. Jego krewny opowiedział mi tą historię, a po drodze wydarzyło się wiele cudów, ale zapomniałem większość z nich.
Ale pewnego dnia, kiedy pracowali, wybuchł pożar po rosyjskiej stronie granicy. Wielki pożar. Zerwał się wiatr i to suche siano bardzo szybko zaczęło płonąć. Ogień przedostał się do grupy, która pracowała i do namiotów. Strażnicy wpadli w panikę i zaczęli uciekać, aby ratować życie wykrzykując rozkazy. Pracujący zostawili swoje kosy i pobiegli do namiotów, aby zabrać swoje rodziny. Chcieli bezpiecznie uciec. Ale wiatr stawał się coraz silniejszy i ogień bardzo szybko przemieszczał się w ich kierunku. Tak więc wszyscy zaczęli uciekać ze swoimi dziećmi, aby ratować życie. I ten brat chwycił swoją żonę i dzieci i zaczęli uciekać przed ogniem. Biegli i biegli wołając: Panie, co to znaczy?” I po prosu biegli i biegli. Biegli bardzo długo. W końcu, kiedy byli już wyczerpani, a oddalili się wystarczająco daleko, aby nie być zagrożonymi przez ogień, padli na trawę totalnie wyczerpani. Zaczęli płakać i człowiek ten powiedział: „Panie, oto moja rodzina biegnie i jesteśmy w beznadziejnej sytuacji. Co to znaczy? Dlaczego mi się to przytrafia? Panie, gdzie ja jestem?” A Pan powiedział mu: „Mój synu, to są Chiny.” Przybył do Chin. Tak więc Pan przeniósł go z więzienia do Chin przy użyciu ognia. I ten człowiek wraz z żoną chwalili Pana, radowali się i dziękowali Panu. I Pan powiedział im, gdzie mają się udać i odnaleźli tamte cztery grupy, który już tam były. Te cztery grupy przybyły do tego samego miasta. I oni przyłączyli się do nich. Chwalili Pana za Jego prowadzenie i ochronę.
A więc ci ludzie, ci prości ludzie, którzy uwierzyli i zaufali Bogu i Jego przewodnictwu, nigdy nie poznali głodu na Ukrainie. Nigdy nie zaznali prześladowań i prób. Nie musieli patrzeć, jak odbierają im dzieci. Nigdy nie ujrzeli Syberii, ani tych wszystkich rzeczy, które działy się w Rosji. Od 1933 roku w Rosji nastał straszny i okrutny czas. Wiele milionów ludzi zmarło. Pan uchronił ich również od wielkiej wojny. A II Wojna Światowa pochłonęła 20 milionów istnień ludzkich z terenu Rosji i Ukrainy. To duża liczba. Sześć milionów ludzi na Ukrainie poniosło śmierć głodową w 1933 roku.
Tak więc cokolwiek Pan im obiecał, spełniło się. On wybawił ich od tego kraju, od głodu i kłopotów, od wojny, tak jak obiecał. A ponieważ nie było żadnych form przekazu, żadnego radia, żadnych maili docierających do Chin na tych opustoszałych terenach, tych odosobnionych miejscach w górach, oni nie wiedzieli, że w Rosji panował głód, który odebrał życie wielu milionom ludzi. Nie wiedzieli nawet, że była wojna, aż do momentu, kiedy zaczęły przychodzić jakieś listy. Kiedy Komuniści weszli do Chin w 1948 roku, wtedy nadeszły wiadomości. Rozwinął się wówczas transport i komunikacja, zaczął się handel wymienny z Rosją. Rosja i Chiny stały się przyjaciółmi. I wtedy nadeszły wiadomości. W Rosji i na Ukrainie panował głód, trwała wojna, która pochłaniała wiele ofiar ludzkich.
Ale ci prości ludzie zostali ochronieni i wybawieni przez Pana, wyprowadzeni z obszaru klęski i żyli bardzo błogosławionym życiem. Była to bardzo urodzajna ziemia, bogata w sól, a Pan błogosławił owoce ich pracy. Oczywiście nie byli oni bogaci według standardów amerykańskich. Nie. Nadal byli prostymi farmerami. Ale mieli swoje bydło i swoje mleko. A ten brat, który stracił swój dom, wybudował porządny dom w Chinach, miał też wiele krów i wiele koni. Tak więc Pan przywrócił mu więcej niż stracił, dla jego posłuszeństwa. On i tak straciłby to następnej nocy. Ale ze ze względu na posłuszeństwo wobec Pana i Jego głosu został bogato wynagrodzony. Ponieważ Pan jest wierny i chętny, aby błogosławić swojemu ludowi, o ile jest on posłuszny Jego głosowi i podąża za Nim.
Wspomniałem krótko o tym, co się wydarzyło. Byliśmy świadkami wielu wydarzeń, wielu cudów i sytuacji, które wydarzyły się w Rosji i w Chinach. Kiedy nasz lud znajdował się w Chinach, zanim jeszcze wkroczyli Komuniści, kiedy był to jeszcze wolny kraj, Pan zaczął mówić do nas: „Moje dzieci, Chiny są dla was jedynie miejscem postoju. Wyprowadzę was do kraju mleka i miodu. Zaprowadzę was do wolnego kraju opływającego w mleko i mód. A tam spotkacie wielu ludzi, którzy noszą moje imię, ale nie służą mi tak, jak powinni, zgodnie z moimi przykazaniami. I będziecie świadczyć przed nimi o mojej mocy, przykazaniach i o mojej woli.” To właśnie mówił Pan do naszego ludu, kiedy się modlili, że wyprowadzi ich do innego kraju. Pan powiedział również, że rząd w Chinach wkrótce się zmieni i nastaną wielkie kłopoty w Chinach, i że Jego lud powinien być przygotowany na to, aby wyruszyć.
W ciągu 1947 roku Pan wyprowadził większość z tych pięciuset członków kościoła na Filipiny. Wyruszyli z zachodnich Chin do wschodnich Chin, potem na Filipiny, potem do Paragwaju, a następnie do Ameryki. I większość grupy wyruszyła na bezpośrednie przykazanie Ducha Świętego, aby wyjść i nieść ze sobą Ewangelię. I tak wyruszyli. Około trzydziestu rodzin wyszło, a nasza rodzina była jedną z tych, które pozostały w Chinach.
I oczywiście w 1948 roku, rok po tym, jak pierwsza grupa wyruszyła, w Chinach miała miejsce rewolucja i weszli Czerwoni. Chiny stały się przyjaciółmi Rosji. I oczywiście to, co miało miejsce w Rosji, zaczęło się w Chinach. W Rosji zajęło im szesnaście lat, aby stać się silnymi, skonfiskować własność ludzi i złamać ich wolę. Ale w Chinach trwało to bardzo krótko. W ciągu czterech lub pięciu lat zmuszono większość ludności, aby przyłączyła się do spółdzielni produkcyjnych, odebrano im całą własność, a wielu zostało rozstrzelanych i zabitych. Jeżeli ktoś miał cztery krowy uznawano go za wroga ludu i likwidowano. Wywożono go ciężarówką poza wieś i rozstrzeliwano. W taki właśnie prosty sposób. Życie było bardzo tanie w Chinach i w Rosji.
Tak więc byliśmy świadkami tego, co działo się w Chinach w tych ciężkich czasach. I oczywiście sprawą numer jeden, podobnie jak w Rosji, było to, że zaczęto walczyć przeciwko Bogu. Ponieważ była to ich główna ideologia: „Zbudujemy szczęśliwe społeczeństwo, zbudujemy nowy świat bez Boga, nie potrzebujemy Boga, nie ma żadnego Boga.” Tak więc pierwszą rzeczą, którą się zajęli było prześladowanie kościoła i wiary Jezusa Chrystusa. I tak nasi bracia zostali poddani surowym prześladowaniom. Większość kaznodziejów zostało zabranych do obozów koncentracyjnych i obozów pracy, schodząc głęboko do kopalni, pracując na małych racjach żywieniowych, będąc szorstko traktowanymi i bitymi. Niektórych skazywano na dożywocie. Mówiono im: „Nigdy nie pozwolimy wam odejść.” Ale oni odpowiadali swoim zwierzchnikom, że Bóg wyprowadzi ich do kraju mleka i miodu: „Nie pozostaniemy tutaj, odejdziemy stąd.” I oczywiście wyśmiewano ich i mówiono: „Nigdy nie pozwolimy wam odejść, ponieważ jesteście w naszych rękach, zrobimy z wami, co będziemy chcieli. Nigdy was nie wypuścimy. Zgnijecie w więzieniu. Wszystkich was zabijemy i nie pozwolimy wam odejść.”
Ale nasi ludzie powiedzieli: „Będziemy ufać Panu, będziemy ufać żyjącemu Bogu, który obiecał nam i On nas wyprowadzi.” Ale oczywiście ludzie w Chinach musieli przejść przez wielkie próby i prześladowania. Była bieda, jedzenie było wydzielane, były bardzo duże potrzeby ekonomiczne. Większość naszych ludzi była w strasznej potrzebie.
Otrzymywali 800 gram oleju na osobę miesięcznie i było to wszystko, co można było otrzymać, oraz bardzo marną rację ryżu. Ludzie nie mogli przetrwać na takiej racji. Ale dzięki Bogu nasz lud przebywał w rejonach górskich i mogli oni chodzić w góry na polowania i przynosili ptactwo i dziką zwierzynę. Tak więc nikt w Chinach nie głodował. Pomimo tego, że panowały głód i śmierć wśród chińskiej ludności, a także tureckiej i innej. Ale Pan zabezpieczył Swój lud.
Nasi ludzie w Chinach modlili się nocami. W całym mieście trwały modlitwy. Kościół chiński był kościołem modlitwy. Bracia często wstawali o czwartej lub o piątej nad ranem i gromadzili się na modlitwę i modlili się przez dwie godziny, a następnie o ósmej szli do pracy. A potem w nocy ich modlitwy wznosiły się nad miastem. Zgromadzali się w grupkach domowych, modlili się i szukali oblicza Pana: „Panie, obiecałeś, że nam pomożesz, powiedziałeś, że nas ochronisz.”
I Pan pocieszył ich i odsłonił przed nimi to, co zamierzały uczynić władze i co ma się stać. Pan przez Ducha Świętego odsłaniał rzeczy, które miały nadejść i lud został pocieszony. Tak więc Pan przeprowadził w końcu nasze grupy przez Chiny, pojedynczymi rodzinami, około 7 tysięcy kilometrów do Szanghaju, które znajduje się około 10 godzin od Hong Kongu pociągiem, o ile słyszeliście o Hong Kongu. To właśnie tam znajduje się Szanghaj. Liczy on około 8 milionów mieszkańców.
Oczywiście w tamtym czasie nie wolno było podróżować. Nie wolno było nawet opuszczać miasteczka. Tak jak już się dzieliłem, trzeba było mieć cztery stemple na papierze, gdzie się jedzie, kiedy się wraca, i wszystkie te rzeczy, i trzeba się było pod tym podpisać. Trzeba było przejść przez cztery różne urzędy, zanim można było opuścić miasteczko. A jednak Pan wyprowadził nasz lud pieszo i na koniach, a następnie na ciężarówkach i pociągami. I w końcu wszyscy ci, którzy byli ludźmi wiary, ludźmi modlitwy, ludźmi, którzy chcieli chodzić blisko z Panem, każdy z nich udał się do wolnego kraju. Poszli do Hong Kongu, a następnie zostali wypuszczeni przez władze, chociaż ich zastraszano. Pan otworzył drzwi kurtyny w Bamboo i każdy z nich wyszedł, włącznie z braćmi, którzy byli więźniami. Zostali zwolnieni i przewiezieni do Szanghaju, a następnie wypuszczeni do wolnego kraju.
Tak więc nasz lud przybył do kraju mleka i miodu. Ale i tak było to miejsce postoju. Ponieważ jeszcze w Chinach, kiedy moja mama pościła i modliła się, Bóg powiedział jej, że będziemy mieszkać w Kanadzie. Miało to miejsce 16 lat przedtem, zanim się stało. Tak więc wiedzieliśmy, że w końcu nasza rodzina znajdzie się w Kanadzie. Przez 10 lat przebywaliśmy w Australii, a następnie wyjechaliśmy w 1969 roku, kiedy Pan powiedział, że mamy udać się do Kanady. Tak więc przybyliśmy do Vancouver, przypłynęliśmy statkiem z Australii do Kanady. Wiele, wiele rzeczy wydarzyło się w drodze przez Chiny, kiedy Pan prowadził i cudownie zaopatrywał, chronił i wybawiał. Ponieważ podróżowanie w Chinach związane było z tym, że ludzie byli śledzeni, chwytani, odsyłani z powrotem, straszono ich więzieniem i dręczono. Bez Boga była to rzecz bardzo trudna do wykonania. Ale z żywym Bogiem wszystko było możliwe. Każdy z nich został wyprowadzony do wolnego kraju.
Ten fragment pisma zachowałem dla was na koniec, ku naszemu pouczeniu i upomnieniu. I również ku ostrzeżeniu. Kiedy czytacie 10 rozdział 1 List do Koryntian, jest tam napisane, że cokolwiek przydarzyło się Izraelitom, jest przykładem dla nas. Zostało to napisane dla nas, którzy zbliżamy się do końca czasów, jako chrześcijanie nowej ery chrześcijańskiej. Tekst ten mówi, że oni tak czynili i zginęli. Czynili w ten sposób i zginęli. Być może pamiętacie, jak apostoł Paweł, poruszony przez Ducha Świętego powiedział, co uczynili Izraelici. Jak uprawiali bałwochwalstwo. Jak szemrali. Jak cudzołożyli. Jak robili różne rzeczy i zginęli.
Bóg mówi przez Ducha Świętego, przez apostoła, do chrześcijan tego wieku, że możliwą rzeczą jest, aby być nawet ludem Bożym, że możliwe jest, aby być nawet wierzącym i prowadzonym przez Boga, a mimo to nadal możliwe jest to, że można odpaść. Nawet do tego stopnia, że wasze imiona mogą zostać wyrzucone z Księgi Żywota. Takie niebezpieczeństwo czyha na wierzących. A więc co przydarzyło się naszemu ludowi, kiedy przybył do wolnego świata? Ich oczy rozglądały się we wszystkich kierunkach: „Co za błogosławiony kraj, co za obfitość!” Ponieważ żyli w Chinach na marnych racjach, na granicy głodu – mimo, że nasz lud nie głodował – ale byli w wielkiej potrzebie. Kiedy dają wam tylko, o ile dobrze pamiętam, jeden metr materiału na cały rok i to jest wszystko, co możecie otrzymać, wszystko jest wydzielane - jesteście wówczas w wielkiej potrzebie.
A więc gdy nagle przybywacie do wolnego świata, wasze oczy rozglądają się we wszystkich kierunkach: „Co to jest? Czy to jest raj? Taki błogosławiony kraj, taka obfitość wszystkiego, obfitość materiałów, jedzenia.” Tak więc nasi ludzie byli naprawdę podekscytowani. I zaczęli budować sobie domy. Podjęli pracę i zaczęli zdobywać pieniądze i tego typu rzeczy. I powoli, krok po kroku, tych codziennych modlitw było coraz mniej i mniej, były coraz rzadsze i rzadsze. I kościół stracił w ten sposób ducha modlitwy. Lud Boży stawał się coraz bardziej bogaty i coraz bardziej błogosławiony przez Pana, tak jak Pan im to obiecał. Ale Pan nie kazał im czynić tego, co oni robili. Pan powiedział im, aby nadal byli zaangażowani w Boże Słowo, aby byli żywymi świadkami i świadczyli i dzielili się Ewangelią z wszystkimi tymi, którzy żyli w tych krajach wolności i obfitości. To było ich zlecenie. Ale oczywiście do pewnego stopnia zapomnieli o tym zleceniu. Zostali pochłonięci troskami życia, budowania domów, pięknych domów. Nagle dom nie okazał się wystarczająco duży, więc budowali większy dom, z większą ilością sypialni, z większą ilością dywanów, z pięknymi ozdobami, i zanim się zorientowali siostry stały się bardzo kolorowe, bardzo piękne. I zgadnijcie, co stało się z kościołem rosyjskim i chińskim w wolnym świecie?
Zamierzam dzielić się bardzo otwarcie tym, co się stało. Bóg przykazał Swojemu ludowi kroczyć według wszystkich przykazań Jego Słowa. Nasze siostry były bardzo skromne, w Rosji i w Chinach postępowały rozsądnie i ze wstydem. Pamiętam jak przyozdobiona była moja babcia. Ona była bardzo prostą kobietą. Ubrana była bardzo skromnie, w jednokolorową sukienkę. I było to nakazem Pańskim. Nosiła również nakrycie głowy. I bracia też byli bardzo skromni.
Ale w kraju, gdzie wszystkiego jest bardzo dużo, gdzie panuje obfitość, taka różnorodność, takie piękno, babilońskie piękno, zanim można się było zorientować, nasze siostry zaczęły stawać się coraz bardziej modne. Ich okrycie zanikało coraz bardziej i bardziej i w końcu pozostała tylko mała puszysta rzecz tutaj. Siatka i czapka z dwoma szpilkami we włosach. I w końcu któregoś dnia nasze siostry straciły te szpilki gdzieś w szufladzie i wiatr porwał to ostatnie nakrycie głowy. Nasze siostry porzuciły swoje okrycia, a nasi bracia umiłowali świat i zaczęli prowadzić bardzo modny tryb życia. Podobny mniej więcej do Zachodniego świata i Australijskich i Kanadyjskich kościołów. Mniej lub bardziej zmieszali się ze światem.
Ale co się stało? Pan ostrzegał nasz lud nawet w Australii i Kanadzie: „Moje dzieci, kroczcie w posłuszeństwie i mojej świętości, tak jak uczyłem was przez Ducha Świętego i przez Słowo. Kroczcie w tym, bądźcie posłuszni i pokutujcie.” Pan wzywał nasz lud do pokuty przez Ducha Świętego, przez wizje, przez objawienia i wszystkie te rzeczy.
I oczywiście z pośród wielu ludzi pozostało niewielu, którzy nadal są wierni Panu, tak jak starsze pokolenie. Nasze dzieci są czwartym pokoleniem. A z pokolenia na pokolenie nasz lud odchodził od Pana. I w końcu Duch Święty opuścił wiele z naszych kościołów w wolnym świecie. Cuda i dziwy odeszły. Obecność Pana, słodka obecność Pana, radość pochodząca od Pana, radość pochodząca od Ducha Świętego, manifestacje Ducha Świętego odeszły. Dziewięć darów Ducha Świętego, które działały w Rosji i Chinach, odeszło.
Kościół stracił wszystko. Większość. Bóg zawsze miał resztkę, nawet w dawnych dniach. Tak więc z pewnością nie każdy, ale większość z nich kocha ten świat. Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu przejęły kontrolę i nasz lud faktycznie powtórzył przykład, czy też doświadczenie Izraelitów, którzy przyszli do ziemi obiecanej, ziemi obfitości, jak czytamy, i kiedy Jozue i starsi byli wśród nich, oni, którzy pamiętali cuda Pana, potężną rękę Boga, który wyprowadził ich z Egipt przez pustynię w cudowny sposób, i kiedy oni żyli i przypominali o tym ludziom, wówczas lud chodził z Bogiem. Znali Boga.
Ale kiedy umarł Jozue, kiedy umarli starsi, kiedy wymarło kilka pokoleń, nastało pokolenie, które nie znało Pana. I zaczęli kochać otaczający świat, pokochali świat, zaczęli kłaniać się bogom otaczających narodów. Baalowi i Asztarte. To zasadniczo stało się z większością ludzi. I potem wielokrotnie Bóg oświadczał się w surowych sądach przed naszym ludem, czy okażą posłuszeństwo Panu. Jeśli nie będą Panu posłuszni, jeśli nie będą pokutować, Bóg osądzi ich w tej ziemi mleka i miodu. I oczywiście, jak już to zostało powiedziane, w większości kościołów praca Ducha Świętego, za którą podążały znaki, mniej lub bardziej ustała. Kościół stał się przepisowym kościołem z wieloma programami, różnymi aktywnościami, bardzo zajętym. Zaczęło kręcić się koło wielkich religijnych działań stworzonych przez człowieka, ludzkich reguł i różnych takich rzeczy. Wprowadzono do kościoła wiele tradycji, o których nie ma w ogóle mowy w Słowie Bożym. I myśleli, że zapełnią tą pustkę po odejściu obecności Ducha Świętego działaniami, wielkim poruszeniem i hałasem.
I niektóre z tych kościołów zaszły już tak daleko w podejmowaniu prób udowodnienia tego, że obecność Pana jest z nimi, że zaczęły angażować się w wielkie poruszenia i nawet niektórzy z naszych ludzi przyłączyli się do tych, którzy kręcą się w kółko, tańczą, klaszczą i czynią wielki hałas.
Ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością Pisma, to nie ma nic wspólnego z prawdziwą obecnością Boga, to nie ma nic wspólnego z faktyczną mocą Ducha Świętego. Poczytajcie tylko nauki Jezusa. Poczytajcie o doświadczeniu apostołów. Czy oni mieli ciało? Czy apostołowie skakali w kółko w ciele i próbowali podrabiać doświadczenie? Nie. Oni działali z mocą Ducha Świętego, z prawdziwymi znakami i cudami. I nie mieli czasu na rzeczy cielesne. Tak więc ja nie wiem nic o tym, aby mój Chrystus skakał dookoła, klaskał lub czynił inne tego typu rzeczy w świątyni. Nie widzę też apostołów skaczących w kółko w ciele, klaszczących i tańczących. Nie odnajduję czegoś takiego w Piśmie Świętym. Nauki Chrystusa i apostołów są dla mnie ostatecznym autorytetem.
Tak więc, aby skrócić długą historię, nasz lud powtórzył większość doświadczeń Izraelitów, kiedy zostali wprowadzeni do ziemi obiecanej. I ja byłem jednym z nich. Byliśmy wówczas młodymi ludźmi. Miałem 18 lat, kiedy przybyliśmy do Australii. Byliśmy młodzi, pełni życia i energii. Pracowaliśmy ciężko w kościele, byliśmy strasznie zajęci, ale potem powoli zobaczyliśmy, co się stało. Troską braci stało się budowanie jednego domu, następnie dwóch domów, potem podejmowali dwie prace. Potem zaczęli posyłać swoje żony do pracy, aby zdobyć więcej dolarów i lepsze dywany, i to i tamto. I zanim się zorientowali, zostali pochłonięci przez materialistyczne wysiłki.
Tak więc życie modlitewne odeszło i zostało zastąpione przez spotkania i konferencje, to i tamto, i kościelne zajęcia. I byłem tym całkowicie zajęty. Jednak Pan w swoim miłosierdziu wzywał. Posłał proroków do mojej rodziny, zganił mnie i powiedział, abym pokutował. I abym zaczął badać Pismo i wrócił na wąską drogę.
Pan ostrzegał mnie osobiście kilka razy w Australii. Ale ja nie miałem czasu, aby badać Pismo, ponieważ byłem zajęty pracą w kościele. Byłem zajęty rzekomo pracą dla Boga. Byłem ordynowanym kaznodzieją, byłem sekretarzem kościoła, byłem młodym dyrektorem, robiłem to i tamto, prowadziłem chór, zajmowałem się drukowaniem i tego typu rzeczami. Byłem zajęty, nie miałem czasu na modlitwę. Nie miałem czasu na pokutę. Nie miałem czasu na Słowo Boże.
I w końcu Pan dogonił mnie w Kanadzie. Kanada jest oczywiście jeszcze bardziej obfita niż Australia. Tak więc mieliśmy wielką farmę i popadliśmy w duży dług. Pracowałem osiem godzin na farmie, a następnie osiem godzin na budowie. Z wykształcenia jestem cieślą. Faktycznie chcieliśmy bardzo szybko zarobić wielkie pieniądze, szesnaście godzin dziennie, starając się o dobre powodzenie w tej Kanadzie.
Wtedy Pan posłał mi ostatnie ostrzeżenie. Przysłał proroka z innego miasta. Osobę, która nadal chodziła blisko z Panem. Przysłał osobę z bardzo daleka. Wówczas, gdy modliliśmy się w nocy, Pan wskazał mi na specyficzne sprawy, których byłem winny, że jestem bardzo światowy. I Pan, po tym jak oznajmił mi tajemnice mojego serca, dał mi ostatnie ostrzeżenie, groźne ostrzeżenie, abym pokutował. A jeśli nie uczynię tego, Bóg zamierzał mnie osądzić. I wtedy ta osoba odeszła. Odnalazłem to w Biblii. Pan posyłał dawniej proroków do narodów, do pojedynczych osób, aby ich ostrzegać i wzywać do pokuty. Zobaczyłem, że jest to biblijne. I nawet dzisiaj Bóg jest żywym Bogiem, On nadal siedzi na tronie. On nadal może ganić Swój lud i wzywać go do pokuty. Ten sam żywy Bóg, który działał w Rosji i Chinach, nadal działa w Ameryce, Kanadzie i na całym świecie, o ile tylko jesteśmy chętni wierzyć Biblii.
Po tym wydarzeniu nadal byłem bardzo zajęty. To nie pomogło. Wtedy pewnej nocy Pan dał mi widzenie. Szedłem obszerną drogą, bardzo szeroką drogą. Schodziłem w dół wzgórza i robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Potem zauważyłem, że skręca ona odrobinę w lewo. I widziałem siebie schodzącego w dół tą drogą. I zrozumiałem, że jest to szeroka droga do piekła. Nawet wykonując w kościele te wszystkie prace, nie dbałem o Pana. Szedłem szeroką drogą, ponieważ kochałem świat i żyłem, mniej lub bardziej, po swojemu, czyniąc swoją własną wolę. Nie miałem czasu na modlitwę i badanie Pisma, jak czyniono to w czasach apostolskich. Oni codziennie trwali na modlitwie. Szukali oblicza Pańskiego. Byli posyłani przez Ducha Świętego. Wykonywali wolę Ducha Świętego. Czytamy, że Piotr został posłany do pewnych miejsc przez Ducha Świętego. Filip był posyłany przez Ducha Świętego do różnych miejsc. Filip opuścił ożywienie w Samarii i udał się na pustą drogę. Kto tego dokonał? Duch Święty powiedział mu, aby tak uczynił. Bóg powiedział mu, aby udał się na tą pustą drogę. Dzieło Pańskie zostało wykonane.
Spójrzcie na apostołów Pawła i Barnabę. Podczas gdy pościli i modlili się, Pan wysłał ich na pole misyjne. To nie była Działalność Apostołów [tak brzmi tytuł księgi w angielskiej wersji Biblii – przyp. tłum.], ale działalność Ducha Świętego, jak czytam w mojej Biblii. Ale na tym polega problem. Kiedy ludzie zaczynają opuszczać Pana, zaczynają zastępować uczynki Ducha Świętego swoimi własnymi uczynkami. Za pomocą swoich programów i tym podobnych. Tak więc Pan nie obchodziło to, jak bardzo jestem zajęty pracą w kościele, jak to się dzieje dzisiaj w różnych kościołach.
Ludzkie plany. Ludzie są tak zajęci działalnością misyjną, drukarską, radiem, tym i tamtym. Ale tracą swoje życie modlitewne. Nie ma modlitw w kościołach, nie ma modlitw w domach. Nie ma prawdziwej biblijnej obecności Pana. Nie ma dzisiaj prawdziwego biblijnego działania Ducha Świętego w kościołach. Dlaczego? Ponieważ kościoły w Ameryce i Kanadzie śpią. I ja byłem jednym z takich uśpionych. Pan miał nade mną miłosierdzie. Dał mi to widzenie, a następnie usłyszałem głos. Kiedy widziałem siebie schodzącego w dół tą drogą, z góry zstąpił i odezwał się głos, który powiedział, że jeśli nadal będę szedł w dół tą drogą, i gdy dojdę do zakrętu i nadal będę kontynuował swój marsz, nie będzie już dla mnie żadnego miejsca, z którego mógłbym zawrócić. I zobaczyłem siebie wyrzucającego ręce w powietrze i wołającego: Panie, zmiłuj się nade mną!” I wtedy odwróciłem się i wszystko się skończyło.
Było to ostatnie ostrzeżenie dla mojego życia. Ponieważ otrzymałem kilka ostrzeżeń w Australii i jedno bardzo surowe ostrzeżenie i wezwanie do pokuty i do zawrócenia na wąską ścieżkę. A wąska ścieżka, bracia, jest wąską ścieżką. Chcę się tym z wami krótko podzielić. Jest to naprawdę wąska ścieżka, o ile zechcecie jej posmakować. Była to bardzo wąska ścieżka dla Chrystusa i apostołów. Jeżeli chcecie poważnie traktować Boga, stanie się ona naprawdę wąską ścieżką, tutaj w Ameryce i Kanadzie. Ale wielu ludzi w kościołach nie chce zapłacić ceny wąskiej ścieżki.
Tak więc następnego dnia powinienem był zginąć. Bóg miał zamiar wydać na mnie sąd, ale miłosierdziem Bożym było to, że mnie ocalił. Pracowałem na stromym dachu. Razem z moim bratem budowaliśmy wiejskie domy, konstrukcje w kształcie litery A. Zbliżała się zima. Czasami na dachach znajdował się śnieg. Pokrywaliśmy dachy gontami na bardzo stromych dachach w kształcie litery A. Byliśmy młodzi i silni, bardzo zdolni i dumni i pracowaliśmy na dachu jak para małp. Tak więc nie otoczyliśmy domu rusztowaniem jak to zwykle czynią stolarze. Przybiliśmy tylko gwoździe na rogach dachu, na szerokość jedynie półtora cala. I tak chodziliśmy po nich w tą i z powrotem pracując na dachu.
I oczywiście mieliśmy przygotowaną stertę gontów na linie, które wciągaliśmy na górę po wejściu na dach. A następnie wbijaliśmy kolejne gwoździe i chodziliśmy po nich. Jednego ranka kiedy zaczęliśmy pracę, było dość ślisko. Na dachu znajdował się śnieg. Pracowałem na dość dużej wysokości, bo był to dom dwupiętrowy. Właściciel parceli, na której budowaliśmy, nie wiem z jakiego powodu, ale ściął wszystkie drzewa naokoło tej parceli i pozostawił pniaki o wysokości około czterech lub pięciu stóp. Kiedy ścinamy drzewa w British Columbia, pozostawiamy bardzo niskie pniaki. Nie wiem dlaczego on pozostawił je tak wysoko. Może miało być tak specjalnie ze względu na mnie? Kiedy poślizgnąłem się i zacząłem moją twarzą i klatką piersiową spadać prosto na jeden z tych pniaków, pamiętam tylko, że zawołałem: „Panie, zmiłuj się nade mną!” A ręce trzymałem w górze tak jak zobaczyłem to w moim widzeniu. A potem już nic nie pamiętam.
Uderzyłem w ten pień z całej siły moją klatką piersiową w tym miejscu. I zgodnie z prawami fizyki, przy tej wysokości i biorąc pod uwagę moją wagę ciała, powinienem zostać zabity. Powinienem zostać przebity. To tylko miłosierdzie Boże i cud Boży sprawiły, że nadal żyję. Zemdlałem, a mój brat powiedział mi, że zszedł na dół, spojrzał na mnie, a ja nie dawałem żadnych znaków życia. Wezwał pogotowie i zabrał mnie do szpitala. Kiedy zrobiono mi prześwietlenie, w tym miejscu znajdowała się tylko wielka czarna plama, ale żadne z żeber nie zostało złamane, nic w środku nie zostało uszkodzone.
I wiedziałem, że to tylko miłosierdzie Pana, cud, sprawiły, że zostałem ocalony od śmierci. To było Jego ostatnie ostrzeżenie, ostatnie wezwanie do pokuty i do powrotu na wąską ścieżkę. Był to punkt zwrotny dla mojej rodziny. Bóg powiedział, abyśmy zagłębili się w Słowie i modlili codziennie. Tak więc rozpoczęliśmy poranne modlitwy i badanie Słowa Bożego rano przez godzinę lub dłużej i nocami przez dość długi czas.
I Pan powiedział nam, abyśmy pokutowali z powodu wielu rzeczy. Kiedy studiowaliśmy Słowo znaleźliśmy rzeczy, których byliśmy winni. Potem, po tym jak pokutowaliśmy, i tylko wtedy, Pan zaczął przemawiać do nas osobiście. Pan zaczął przemawiać do nas przez widzenia, sny, głosem i na różne inne sposoby, o których wspomina Biblia, dając nam wskazówki, ucząc nas i poprawiając, sprowadzając nas na wąską ścieżkę, na ten wąski marsz.
W ten czas odkryliśmy, że życie chrześcijańskie to nie tylko chodzenie do kościoła, dawanie dolarów na tacę. Jest to coś, co obejmuje całe nasze życie, wewnątrz i na zewnątrz. Ono obejmie twój portfel, ono obejmie wszystko. Ono obejmie twoje wnętrze, twoją dumę, twoją pychę. Ono dotknie się twojego języka, ono dotknie się twoich gustów życiowych, ono dotknie się twoich upodobań, ono dotknie się twoich zwyczajów, dotknie się ono całego wewnętrznego życia.
Pan powiedział nam, że musi ono dotknąć się również nas na zewnątrz. Wielu kaznodziejów mówi: „Och, jestem zbawiony, chwała Bogu, jestem napełniony Duchem Świętym, i nieważne jest to, jak wyglądamy na zewnątrz.” Nie. Jest to nauczanie diabelskie. Poczytajcie Nowy Testament i zobaczcie. Znajduje się tam ścisłe przykazanie od Pana, że jesteśmy żywym listem czytanym przez wszystkich ludzi. Ludzie nie czytają w naszych sercach. Oni mówią: „Jesteśmy pod łaską, a nie pod prawem. Dlatego nieważne jest to, jak wyglądamy na zewnątrz. Tak długo jak pozostajesz czysty w swoim sercu, nie ma to znaczenia.”
Ale to ma znaczenie. Jest to przykazanie Pana w Nowym Testamencie. Pan pokazał nam przez objawienia, że Jego wolą jest, abyśmy zmienili się na zewnątrz. Tak więc musieliśmy oczyścić nasz dom z wielu rzeczy, światowych rzeczy. Musieliśmy zmienić naszą odzież, moja żona musiała zmienić swoją odzież. Również ja i moje dzieci. Dla mojej córki nie było problemem chodzenie w spódniczce mini. Dlaczego? Nasza córka miała 11-12 lat, kiedy przyjechaliśmy do Kanady. To nie była żadna wielka rzecz, wszyscy tak robili. W Ameryce każdy twierdzi, że Duch Święty znajduje się w jego kościele, rzekomo, że są to kościoły apostolskie, wierzą w Pana, wierzą w Ducha Świętego, Bóg jest z nimi, i mówią, że znajdują się na drodze do nieba i mogliby być zachwyceni w każdym czasie. Tak twierdzą kościoły.
Ale ja odnajduję w Słowie Bożym, że owszem, jesteśmy zbawieni z łaski. To jest prawda. Ale jesteśmy zbawieni z łaski dla świętej pracy, dla świętych uczynków, dla świętego życia, dla sprawiedliwego życia, dla życia oddzielenia się od tego świata, od pożądliwości ciała i od pożądliwości oczu. Tak więc moja żona musiała odszukać swoje okrycie, które zostało rozwiane w tym wolnym świecie. Musiałem zmienić swoją odzież, ona również. I Pan pokazał nam, co to znaczy, że musimy być oddzieleni do świata wewnątrz i na zewnątrz.
Tak więc byłem bardzo zadowolony, kiedy przybyłem do tego kościoła i zobaczyłem niektóre z waszych dziewcząt. Są odziane bardzo skromnie, aż do stóp. I właśnie tak pokazał mi to Pan, kiedy czytałem i modliłem się, a czasami On naucza nas przez widzenia. Powiedziałem: „Panie, nasz lud sprzeniewierzył się, Panie nie wiem, co jest właściwe, ukaż mi, jak powinna być ubrana kobieta święta.”
I Pan pokazał mi, że święta kobieta jest zakryta od czubka po sam dół. Żadna długość nogi nie może być wystawiona na widok. To samo dotyczy mężczyzn. Mężczyźni nie powinni chodzić w szortach, ani w czymś podobnym. Tak. Wiele zostało napisane o nagości, wiele zostało napisane o wstydzie i rozsądku. To dotyczy wszystkich obszarów naszego życia. I Pan nauczał nas przez kilka lat. A kiedy nas nauczał, zaczął posyłać nas do różnych kościołów i różnych krajów, abyśmy dzielili się poselstwem pokuty, poselstwem ostatnich dni, poselstwem o kościele kroczącym wzwyż.
Kościół musi obudzić się i przygotować na spotkanie Oblubieńca, ponieważ On nadchodzi, a kościół nie jest gotowy. On śpi i musi się obudzić. Kościół musi zacząć pokutować, jeśli potrzeba to w worze i popiele. Spróbujmy tego przez chwilę. Weźcie trochę popiołu z drewna z pieca i spróbujcie, zobaczcie czy potraficie pokutować naprawdę. Kościoły dzisiaj potrzebują oczyszczenia przez Ducha Świętego, oczyszczenia przez Słowo. Potrzebują świętego, poświęconego Panu życia. I to jest poselstwo, którym dzielimy się teraz i od wielu lat. Pan obrócił nas ku Sobie i zawęził naszą drogę. I jak tylko zawróciliśmy, zaczęliśmy kroczyć inaczej i mówić inaczej. Nasze towarzystwo, a także wzajemne relacje zmieniły się. Nasze upodobania w rozmowie uległy zmianie. Wtedy oczywiście ludzie zaczęli mówić: „Och, cóż, jesteście tacy wyjątkowi, tacy święci.” Albo: „Twoja żona, ona wygląda jak babcia. Co jej się stało?” I to i tamto. Nad nami i naszą rodziną rozpętało się piekło, ponieważ mówiliśmy słowa Pana. To jest wolą Pana. I musimy pokutować.
Pan pokazał nam, że oszczędził nas jedynie przez swoją łaskę i miłosierdzie. Jeżeli apostoł Paweł jest największym z grzeszników, to ja również. Ale Pan pokazał nam, że Jego wolą jest, abyśmy byli uświęceni przez Słowo i przez moc Ducha Świętego, abyśmy stali się żywymi listami, znanymi i czytanymi przez wszystkich ludzi. I następnie, gdy udaliśmy się do różnych kościołów, różnych części kraju, głosząc to poselstwo pokuty, świętości, oddzielenia, umierania dla świata, poselstwo o kościele kroczącym wzwyż, odkryliśmy, że nie jest to popularne poselstwo. I bardzo niewielu ludzie przyjęło je.
Tak, ale są też ludzie, którzy przyjęli, zaakceptowali je, zaczęli nad nim rozmyślać, rozpoczęli swoje życie modlitewne, zaczęli czytać Słowo Boże, zaczęli sprawdzać swoje domy i swoje życie. Więc nawet dla tych kilku warto jest dzielić się poselstwem ostatnich dni. Tak więc gdziekolwiek Pan mówi, abyśmy się udali i usługiwali, jedziemy i dzielimy się Słowem. Gdziekolwiek drzwi są otwarte. Denominacje nie są dla mnie barierą. Jeśli jakiś kościół zaprasza nas, wtedy jedziemy i głosimy poselstwo, że Pan powiedział, iż nastała północ i Oblubieniec nadchodzi. Obudźcie się, oporządźcie lampy i przygotujcie się, aby wyjść i spotkać Oblubieńca. To jest poselstwo ostatniej godziny.
Ale nadchodzi też godzina wielkiego ucisku na świecie. I nie tylko Rosja, ale cały świat doświadczy tego wielkiego wstrząsu i przesiewu. I ja dzielę się z Amerykanami, bracia, jeżeli rzeczywiście wierzycie Biblii, jeżeli prosicie o Ducha Świętego w biblijny sposób, wówczas mówię wam bracia, przygotujcie się na wielkie potrząsanie i prześladowania. Będzie miał miejsce wielki przesiew i młócenie. Pan przyjdzie i zacznie uderzać pszenicę na podłodze młócąc ją, oddzielając pszenicę od plew.
A my przebywaliśmy w Chinach i wiemy co znaczy zbieranie plonów pszenicy. Ładuje się wielki stos snopów na miejsce młócenia. Ojciec przygotowuje podłoże za pomocą dużego, gładkiego walca. Na podłoże leje się wodę, a walec sprawia, że błoto robi się twarde jak skała. Leje się tą wodę i jeździ walcem, aż podłoże stanie się twarde jak skała. Potem rozkłada się osobno snopy, mniej więcej na szerokość jednej stopy. Potem ojciec sadzał mnie, sześcioletniego chłopca, i czasami mojego brata, na konia z bębnem z karbowanymi bokami, który ważył półtorej tony. I chodziliśmy w kółko wałkując tym ciężkim kamieniem, a karbownica uderzała w pszenicę i wytrząsała pszenicę ze snopów. Potem ojciec oddzielał słomę i odkładał ją na bok. I miał wtedy duży stos słomy, jak również mnóstwo pszenicy i plew na podłodze.
Potem wstawał o czwartej nad ranem, kiedy wiał lekki wiatr, i drewnianą łopatą zagarniał tą stertę pszenicy i plew razem i wyrzucał je w powietrze. I wiatr odwiewał plewy, a czysta pszenica spadała na ziemię. I to właśnie ma się stać, według Chrystusa i Jego żywego Słowa. To właśnie stanie się w ostatnich dniach, kiedy będzie wiele, wiele snopów, kiedy kościół będzie wielki, a te stosy zostaną ułożone na miejscu młócenia i będzie wielkie uderzanie i potrząsanie. Wreszcie zawieje potężny wiatr, aby końcowy produkt odwiać od plew.
I tylko czysta pszenica, wybrani, zostanie zebrana do magazynu Pana. I będzie większość, i będzie mniejszość. Z tego wielkiego stosu przyniesionego z pola tylko mała sterta zostanie pozostawiona na miejscu młócenia. Tak właśnie stanie się zgodnie ze Słowem, zgodnie z Duchem Świętym, zgodnie z objawieniem Ducha Świętego. W ten sposób wiele kościołów zostanie potrząśniętych przez Pana w ostatnich dniach.
Dlatego poselstwo ostatnich dni, którym Pan kazał nam się dzielić, jest poselstwem pokuty, poselstwem kroczenia wzwyż, poselstwem oporządzania lamp i przygotowywania się. W Chinach nie mieliśmy elektryczności. Było to bardzo proste życie. Nosiliśmy tłuszcz w spodku, lub jakiś rodzaj smalcu, czy czegokolwiek innego, a mama skręcała knot, smarowała go smalcem i zapalała, i w ten sposób otrzymywaliśmy światło. Przy tym świetle, pochodzącym z małego spodka, gdzie palił się knot, odrabialiśmy nasze prace domowe. Ale w końcu z tego palącego się oleju i smalcu powstawał osad i robiło się coraz ciemniej i ciemniej, ponieważ olej nie mógł przebić się przez ten czarny smolisty brud, i światło stawało się mętne i migotało, i jeśli ktoś nie oczyścił knota, gasło.
Tak więc dla mnie jest to bardzo jasne poselstwo, że kościół Boży musi pokutować i oczyścić się z ciemności grzechu, ciemności korupcji, ciemności materializmu. Musi oporządzić swoje lamy, co oznacza oczyszczenie życia, wewnątrz i na zewnątrz, i przygotować się jako święty kościół bez skazy i zmarszczki, aby spotkać się z Panem. To jest wezwanie.
A zatem kiedy udajemy się w różne miejsca, właśnie tym dzielimy się ze wszystkimi, którzy nas przyjmują. Mamy również 100 kaset z nagranymi kazaniami w języku rosyjskim, którymi dzielimy się z całym słowiańskim ludem na całym terenie, włącznie z Rosją. Wielu ludzi dziękuje Panu, że posiadają poselstwo o ostatnich dniach, o pokucie, o przygotowaniu kościoła w Rosji, mimo, że nie jest to popularne poselstwo. Ale są ludzie, którzy wysoko je cenią i mówią: „Prosimy, przyślijcie nam więcej. Rosja jest głodna prawdziwego poselstwa o ostatnich dniach.” Ile tylko możemy, dzielimy się z ludźmi z Rosji za pośrednictwem kaset, chociaż nie możemy jechać tam osobiście. Mamy tam wielu przyjaciół i dobry kontakt z kościołem podziemnym w Rosji, który nadal cierpi prześladowania.
A więc kiedy czytamy Pismo Święte w Łukaszu, to ta przypowieść zawiera kilka przesłań. Jednym z nich jest to, że lud Boży w ostatnich dniach musi dojść do punktu tak żarliwych modlitw, którym nie można odmówić. Oni naprawdę muszą bombardować niebiosa swoimi modlitwami. Kościoły w Ameryce muszą zorganizować domy spotkań na każdym miejscu, grupy modlitewne bombardujące niebiosa: „Panie, mów do nas, ucz nas, Panie, jeśli trzeba smagaj nas, Panie, oczyść nas, Panie, oczyść Swój kościół i przygotuj nas. Panie. Panie. Wyposaż nas w moc Ducha Świętego, abyśmy mogli ostać się w tych strasznych dniach, które nadejdą.”
Ponieważ w Rosji, chociaż kościół został wyprowadzony, trzeba było uczyć się mocy modlitwy, ażeby móc oprzeć się atakom wroga. I tylko poprzez moc modlitwy, poprzez moc postu i święte życie oraz oddzielenie, podziemny kościół w Rosji był w stanie przetrwać. Ponieważ wiele kościołów w Rosji jest martwych, gdyż zachowały tylko formę pobożności, ale zaprzeczyły jej mocy. Poszły na kompromis, ponieważ nie mogły znieść wielkiego nacisku. Poszli na kompromis i stali się kolaborantami i współpracownikami KGB. I byli rodzajem zasłony dymnej dla zachodniego świata, która służyła jako wyobrażenie, że w Rosji panuje wolność i nie ma żadnych prześladowań, ponieważ mówili: „Tutaj są kościoły.” Ale były one pełne pracowników rządowych.
Brat, z którym podróżowałem, dzielił się tym i wieloma innymi rzeczami. Powiedział, że KGB faktycznie umieszczało swoich pracowników jako pastorów i kaznodziejów w tych martwych kościołach, które miały formę pobożności, ale nie miały mocy Bożej. Nie mogły się ostać. I nic dziwnego. Ten sam Piotr, który był z Chrystusem, uczył się od Chrystusa, widział cuda, skończył w ciele. A w ciele nie mógł znieść nacisku. Bał się, był przerażony, kiedy zrobiło się naprawdę gorąco. Chrystus został zabrany jako więzień, a apostołowie zniknęli. Uciekli. A Piotr powiedział: „Nie znam go. Nie, nie, ja nie byłem z Chrystusem.” Dlaczego? Ponieważ nie miał w sobie mocy Ducha Świętego.
I chrześcijanie, tutejsze kościoły, jeżeli nie będą się modlić, jeżeli nie zostaną uświęcone przez Święte Słowo i przez Ducha Świętego, jeżeli nie doświadczą żywej obecności Bożej jak w dniach apostołów, nie będą w stanie ostać się. Duch Święty powiedział do nas w Kanadzie, że wielu ludzi i wiele kościołów zaprze się Boga na prawo i lewo, kiedy nadejdzie wielki ucisk. Ludzie wyprą się Pana, ponieważ za bardzo bawią się w kościół i religię, a nie mają mocy Pana i nie będą w stanie ostać się, kiedy nadejdzie czas.
I dlatego Pan przekazał nam to poselstwo tutaj, w tej szczególnej przypowieści. Niezwykle wytrwała modlitwa. Wdowa błagała sędziego, aby chronił ją, i aby jej pomógł. A Bóg mówi: „Jeśli sędzia tak uczynił, to czyż Bóg tak nie uczyni, jeśli Jego wybrani wołają do niego we dnie i w nocy?” Dziś potrzebujemy kościoła, który będzie kościołem wołającym. Bracia, uczcie swój lud, aby wołał. Uczcie swój lud, aby płakał przed obliczem Pana. Mój Chrystus płakał. Apostoł Paweł płakał wieloma łzami. Ludzie w dawnych dniach płakali i wołali. Jeremiasz płakał. Izajasz płakał. W czasie ożywienia kościół w Rosji płakał. Pamiętam kościół w Chinach, bracia płakali niemal przy każdej modlitwie. Był to nie tylko modlący się kościół, ale kościół wołający, który naprawdę poważnie traktował sprawę Bożą. Oni rzeczywiście wylewali swoje serca.
Ameryka nie chce wołać... nie chce wołać. Ludzie chcą się śmiać w kościołach. Tak. Kaznodzieje stoją tutaj i opowiadają dowcipy i anegdoty zza kazalnicy, a ludzie łapią się za brzuchy i śmieją się ku zadowoleniu swoich serc. A potem na koniec służby chwalą Pana: „Pan nam pobłogosławił, obecność Pana była z nami.” Przepraszam. To była obecność diabła.
Ponieważ diabeł ma swoich komików w telewizji i na każdym miejscu. Teraz komicy znajdują się wprost w kościołach. Wszyscy chcą się śmiać. Chcą się bawić. Chcą mieć dużo śmiechu. Nikt w kościołach nie chce już wołać. A takie jest wezwanie Pana. Czytamy: „A czyżby Bóg, zanim przyjdzie Chrystus, nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do niego we dnie i w nocy?” Tak. On stanowczo weźmie ich w obronę. Jest to wolą Pana dla kościoła w tych ostatnich dniach przed nadejściem Pana.
Jeżeli wierzycie, że przyjście Pana jest bliskie, jeżeli wierzycie, że przyjście Pana jest tuż tuż, wówczas poselstwo brzmi: Kościele Boży, nauczmy się modlić, nauczmy się wołać do Niego we dnie i w nocy. Potem Pan wyposaży Swój lud w moc Ducha Świętego jak za dni apostołów. On przygotuje kościół.
Ponieważ czytam w mojej Biblii, w rozdziale 19, o tym, że przyjdzie czas, aby oblubienica spotkała się z Oblubieńcem, i czytam, że „przygotowała się.” Pracowała nad swoim strojem. Miała do wykonania pracę. Tak, to będzie kościół, który wejdzie do środka. I to będą wybrani. Wielu jest wezwanych. Wielu jest wezwanych, których Pan powołał w kościołach, ale tylko wybrani wejdą na świętą wieczerzę, jak czytam o tym zarówno w przypowieści, jak i w ostatniej księdze, w Objawieniu. Tak. To tak w skrócie. Nie mam zbyt wiele czasu, więc będę kończył. Jest to wezwanie Pana do mnie i do mojego ludu. I jeśli chcecie, jest to wezwanie Pana do amerykańskich kościołów. Ludu Boży, odnajdź swoje priorytety. Waszym Bogiem jest albo żywy Bóg, Bóg apostołów, albo bóg dolarów, bóg waszego brzucha. Musicie zdecydować.
Wielu ludziom nie podoba się moje poselstwo. Ale ono nie jest moje. Bój powiedział mi, abym mówił prosto. I czynię tak, gdziekolwiek się udaję. Powiedział mi, aby mówił prosto, a nie owijał w bawełnę, aby ludzie mogli mnie dobrze zrozumieć. A więc Bóg wzywa do pokuty i ożywienia. Bóg wzywa do modlitwy, Bóg wzywa do tego, aby czuwać i modlić się. Ponieważ Chrystus powiedział o ostatnich dniach: Czuwajcie i módlcie się, abyście mogli zostać uznani za godnych uniknięcia całego przyszłego ucisku i stanąć przed Synem Człowieczym.
Tak więc niech Pan Bóg błogosławi i pomaga nam wszystkim, jako ludowi Bożemu, abyśmy naprawdę odnaleźli nasze priorytety i rzeczywiście poważnie traktowali sprawy Boże. I abyśmy przychodzili do Pana z żywymi modlitwami. Bóg dawnych proroków i Bóg apostołów, jest to jedyna prawdziwa wiara, którą odnajdziecie w Biblii. I On chce, aby Jego lud w ostatnich dniach, w ostatnim pokoleniu posiadał dokładnie to samo doświadczenie. Zatem niech Pan was błogosławi. Chciałbym, w swojej niemocy, zaprosić was wszystkich do modlitwy. Skłońmy się wszyscy przed obliczem Pana i wołajmy do Niego. Jeżeli potraficie, uczyńmy to na sposób apostolski. Módlmy się jednomyślnie. Jeśli nie możecie, jeśli się wstydzicie, to wasza sprawa. Ja nikogo nie przymuszam. Ale kościół w Rosji, kościół w Chinach, modlił się jednomyślnie, jednogłośnie. Podnosili swój głos i mówili: „Panie, pomóż nam, wybaw nas, błogosław nas, Panie, przybądź do nas.” I Pan był wierny i wypełniał Swoje Słowo i nawiedzał kościół w Rosji i Chinach, kiedy byli chętni modlić i być posłusznymi. Tak więc niech Pan Bóg błogosławi was hojnie i obficie, i niech wzbudzi ducha modlitwy w kościołach, tak jak nauczał. A więc skłońmy się przed Panem.